sobota, 22 czerwca 2013

~ 2 ~

~C.~
Choć powinnam płakać całymi dniami, ja poczułam swego rodzaju ulgę, gdy przyszło do ustalania, kto ma się mną opiekować po rozwodzie. Dla mnie miał to być koniec męk z mamą. Ale wszytsko potoczyło się w zupełnie inną stronę. Było to także bezpośrednim skutkiem tego, ze tata zwyczajnie powiedział, że nie chce już mieć ze mną kontaktu i zacząć życie od nowa. Nie powiedział w sądzie nic o zachowaniach jego żony, o jej traktowaniu wobec mnie i opiekę przydzielono jej. Nie mogłam słuchać prawnika, który mi to mówił. Rozpłakałam się, zamknęłam w pokoju, do którego dostano się dopiero następnego dnia, gdy zemdlałam z wycieńczenia. A tatę znienawidziłam za to, co mi zrobił. Zapewne nadal nie wie wszystkiego.
Wtedy zaczął się smutny okres. Każdy dzień był ponury i jeszcze gorszy, niż poprzedni. Przestałam doceniać  piękną pogodę, a wręcz miałam wrażenie, że deszcz przykrywa moje uczucia, i to mi pomagało. Nie płakałam, nie uroniłam ani jednej łzy, bo nie miałam na to siły i stwierdziłam - gorsza jest tylko śmierć. Wszystko przestało się już dla mnie liczyć. 
Każda doba wyglądała tak samo. Budziłam się wcześnie, by wymknąć się z domu zanim mama się obudzi. Zawsze miałam na sobie bluzkę z długim rękawem i spodnie do kostek, by zakryć siniaki i blizny po pięściach mamy. Nie zdarzyło mi się, że powtarzałam klasę, ale moje oceny były bardzo kiepskie. Po lekcjach często podkradałam coś ze sklepikó z jedzeniem, bo w domu i tak nic nie było. On był pusty, i to dosłownie. Mama sprzedała wszystkie meble, by utrzymać się przy życiu. Spałam na kocu, na zimnej podłodze, o pościeli nawet nie było mowy. Nawet dostałam kiedyś jedną od koleżanki, ale jedyne co mi to dało, to siniak na plecach i pieniądze w mamy kieszeni.  Żyłyśmy bez ogrzewania, telefonu, światła. Ona nie pozwalała mi wchodzić do łazienki. Myłam się w pobliskim gimnazjonie. Zimą przesiadywałam tam całe dnie, bo było mi tam względnie ciepło. Od czasu do czasu jakaś życzliwa koleżanka zaprosiła mnie na noc, ale jedynie z litości. Wszyscy się ode mnie odwrócili, gdy tylko tata odszedł. Ja też nie miałam ochoty na pogaduszki. Gdzieś głeboko kogoś potrzebowałam, ale nie byłam zdolna do przyjaźni. Nikt nie miał odwagi zgłosić na policję całej sprawy, ja także, choć powinnam. 
Trwało to dwa i pół roku. Wtedy moja mama wróciła do domu, nawet nie wiedziałam, skąd. Spojrzała tylko na mnie i wyszepnęła:
- Przepraszam...
Ten jeden raz wiedziałam, że jest to szczere.
Zemdlała na moich oczach. Spanikowałam. Biegałam po całym bloku, aż ktoś otworzył mi drzwi i zadzwonił  na pogotowie. Mama zmarła w szpitalu, trzymając mnie za rękę, 27 października, gdy miałam dwanaście lat. Wybaczyłam jej. Rozpaczałam na pogrzebie, choć rozum mówił, że nie mam powodu, by płakać. Męka się skończyła. Głupi umysł, nie miał o niczym pojęcia. 
Znowu zaczęły się dylematy, kto ma się mną zająć. Do taty nie chciałam wrócić, a on także się mnie wypierał, co mnie cieszyło i smuciło jednocześnie. W Anglii nie miałam prawie żadnej rodziny, wszyscy wyjechali za granicę. W końcu jednak wzięła mnie do siebie babcia, pomimo jej sędziwego wieku, małego budżetu i ciasnego mieszkania. Razem dawałyśmy sobie radę. Jej emerytura schodziła na najpotrzebniejsze rzeczy, zaś ja pomagałam w niektórych sklepach, by zyskać kilka groszy w kieszeni. Czasami tata cos przysłał - jedzenie, książki, pościel, ale nigdy nie korzystałam z żadnej z tych rzeczy. Raz próbowałam, ale potem płakałam przez dwie godziny. Spałam na kanapie, ale to zawsze lepsze niż podłoga. Dużo czasu spędzałam przy babci, gotując jej, podając lekarstwa i czuwając nad jej stanem, nawet w nocy, przez co opuściłam się w szkole. Mimo wszystko nie zawaliłam żadnej klasy, choć czasem przychodziło mi to z trudem.
Kto wie? Może gdyby bacia nie umarła trzy miesiące po mamie, wiodłabym teraz lepsze życie. Ale niestety podeszły wiek i liczne choroby spowodowały jej śmierć. 27 stycznia dostała zawału serca podczas przygotowywania obiadu. Ostatnia osoba, którą szczerze kochałam, odeszła. Nie pozostał mi nikt oprócz taty. I to było moje największe zmartwienie, własnie on.
Spod szptala, gdzie stwierdzono zgon babci, zabrała mnie taksówka i zawiozła prosto pod dom mojego ojca. Był ze mną pracownik opieki i to on powiedział mu o wszystkim. Więc gdy przyszła moja kolej, by się z nim przywitać, na jego twarzy widniał okropny, fałszywy uśmiech. Za nim stała Patricia, jego nowa, młodziutka żona z płaczącą Kim na rękach, moją przyrodnią siostrą. Nie zdążyłam nawet podejść na dwa metry do mojej nowej rodziny, a uciekłam stamtąd z płaczem. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczyłam, był wyraz smutku na twarzy taty, ale nie przejęłam się nim. Zasłużył.
Szukano mnie przez cztery dni i cztery noce. Niewiele pamiętam z tego krótkiego okresu, jakby zakryto go w mojej pamięci ciemnym całunem. Wałęsałam się po całym Londynie, uciekając na widok każdej znajomej twarzy lub policyjnego munduru. Oprócz skradzionej bułki nie miałam nic w ustach. Piłam wodę z fontanny. Gdy w końcu mnie odnaleziono, spałam przy drzwiach zaplecza restauracyjnej kuchni. Policjanci spędzili prawie pół godziny na uspokajaniu mnie po wybudzeniu ze snu. Byłam na skraju wyczerpania i depresji. Z posterunku policji odebrał mnie tata, na rękach zaniósł do domu, ogrzał, nakarmił i wykąpał. Nie odezwał się słowem. Chyba chciał w ten sposób przeprosić za wszystko to, co mi zrobił, za rzeczy, które przez niego utraciłam, za uczucie smutku, które towarzyszyło mi przez całe moje żałosne życie.
Od tamtego czasu wiele rzeczy się zmieniło. Moje życie uległo zmianie, zdcydowanie na lepsze. Tata miał własną firmę, przynoszącą mu duże korzyści, dlatego mógł sobie pozwolić na luksusową willę niedaleko centrum. On i Patricia starali się z całego serca, bym była szczęśliwa. Mimo moich kiepskich ocen udało im się zapisać mnie do bardzo dobrej szkoły. Dostałam własny pokój, co było dla mnie ogromną zmianą. Starali się zapewniać kontakty z osobami w moim wieku. Kupowali mi masę rzeczy, bez żadnej okazji, chociaż połowy z nich nie potrzebowałam. Dzięki nim trochę odżyłam. Poznałam Grace, która stała się moją przyjaciółką, choć nie taką z marzeń. Mimo wszystko wiele z poprzedniego życia we mnie zostało. Nigdy nie pokochałam na powrót taty, ani nie polubiłam Kim i Patrcii. Po kilku miesiącach nauczyłam się ich tolerować. Po życiu z mamą nienawidziłam dotyku do tego stopnia, że nawet drobne muśnięcie wywoływało drzeszcze. Moim ulubionym miejscem stał się cmentarz, gdzie do nocy patrzyłam na groby mojej rodziny. Czasem mówiłam do nich, opowiadałam im o moich problemach i czułam się lepiej niż po rozmowach z Grace. Zdarzało się, że tata przyjeżdżał po mnie w ocy, bo straciłam poczucie czasu. Nigdy nie dostałam za to kary, bo ojciec nigdy mnie nie karał, bo bał się mnie zranić w jakikolwiek sposób.
Ale być może, gdybym nie mieszkała z tatą, nie poznałabym... pewnej osoby.
A wszystko zaczęło się o czwartej nad ranem w moim pokoju...

-------------------------

Obiecałam, i jest. Mam nadzieję, że się podoba. Jeśli nie, czekam na podpowiedzi i oceny! I z góry przepraszam za literówki, jeśli takowe się pojawiły!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Gorąco dziękuję za każdy komentarz, także ktytyczny, bo to mi niezmiernie pomaga.
Wyłączyłam weryfikację obrazkową, by było wam łatwiej komentować, bo wiem, jakie to odczytywanie jest irytujące.