niedziela, 27 października 2013

~ 14 ~

~C.~
Oparzenia znikały w błyskawicznym tempie, ale ból pozostawał. Ten w głowie.
Czułam się oszukana, nie wiedziałam co robić. Pójść do szkoły z uniesioną głową i udawać, ze nic się nie stało? Czy ukrywać się i bić się z myślami w samotności?
Póki co wybrałam to drugie. Cały tydzień nie wychodziłam z domu. Przed tatą udawałam, ze jestem chora. Imprezę przemilczałam. Dostawałam dziesiątki wiadomości od Grace, która wpadała powoli w panikę. Oprócz tego co godzinę dzownił do mnie jeden z dwóch nieznajomych numerów. Nie musiałam odbierać, żeby wiedzieć kto dzwonił. Nie chciałam także wiedzieć, skąd jeden z nich miał mój numer.
Całymi dniami leżałam na łóżku i patrzyłam w sufit, od czasu do czasu dotykając szyi. Nie mogłam uwierzyć, że oparzenia, tak poważne, zniknęły już po czterdziestu ośmiu godzinach, nie zostawiając blizn.To mnie przerastało. Jak wszystko ostatnio. Nieustanny głód, dziwna rana na ręce, znikające oparzenia, świecący łańcuszek i dwóch facetów, niemal idenycznych, ukrywających przede mną coś... zdaje sie ważnego. Każdej nocy budziłam się, nie miałam pojęcia dlaczego, i wyglądałam za okno. I zawsze stała tam ta sama postać. Jeden z nich. Czułam to. Chciałam krzyknąć, ale milczałam, przestraszona. Chciałam, żeby mnie zostawił, na dobre.
Minął cały tydzień. Był piątek wieczór. Leżałam na swoim łóżku i bezmyślnie przeglądałam jakiś stary album, z czasów gdy jeszcze moja mama żyła i moi rodziece byli małżeństwem. Usłyszałam dzwonek do drzwi, ale nie ruszyłam sie nawet. Po chwili tata zaczął mnie wołać, więc powoli wstałam. Nie musiałam nawet schodzić, przed moimi drzwiami stała Grace z takim wyrazem twarzy, jakby zaraz miała sie rozpłakać. Gdy mnie zobaczyła, rzuciła mi sie na szyję.
- Boże kochany, jak dobrze cię widzieć! - śmiała się, ale miałam wrażenie, że słyszę chlipanie. - Myślałam serio, że  nie żyjesz.
- Czemu? - delikatnie odsunęłąm ją od siebie. 
- Nie odpowiadasz na maile, wiadomości, nie ma cię w szkole... co sie stało? Nie wyglądasz na chorą.
- To nic takiego. - weszłam do pokoju, a ona, jak cień, za mną.
- Ej, nie po to leciałam do ciebie przez całe miasto, żeby usłyszeć coś takiego. Mnie możesz powiedzieć wszytsko. To co? Faceci, prawda?
- No można powiedzieć.
- Zapewne chodzi o tych dwóch pięknisiów z naszej klasy? Tych niebieskookich?
- Zgadłaś. - musiałam powstrzymywać się od płaczu, gdy o nich myślałam. - Ciężko ci to powiedzieć, bo to tak jakby ich tajemnica, ale jest o mnie. Tylko, że ja jej nie znam, a oni nie chcą mi powiedzieć. No i na tej imprezie u DJ-a...
- Czekaj, stop. Jakiej imprezie? - zamyśliła się Grace. - Od kiedy ty chodzisz na imprezy?
- No ta tydzień temu, u DJ-a, z okazji rozpoczęcia roku szkolnego. Przecież tam byłaś, nawet do mnie wczesniej dzwoniłaś, że nie wiesz w co sie ubrać.
- Co ty gadasz? Nie było żadnej imprezy!
- Była, oczywiście, że była.
- Nie, impreza u DJ-a jest jutro wieczorem.
Zamarłam. Dlaczego ona nie pamietała? Chociaż jej nie widziałam, wiem, ze tam była. Szła z chłopakiem z naszej klasy, Duncanem. 
- Naprawdę nie pamiętasz? - pisnęłam.
- Nie. - Grace patrzyła na mnie jak na wariatkę.
- Musisz już isć. - wyszłam z pokoju i pociągnęłam ją za sobą.
- Ale...
- Muszę zostać sama. Zrozum, proszę. - starałam sie ukryć gniew w moim głosie.
Spojrzała na mnie ostatni raz zdziwionym wzrokiem, po czym kiwnęła głową i zeszła na dół. Ja zas szybko weszłam z powrotem do pokoju i zadzwoniłam do jedynej osoby z mojej klasy, której miałam numer, dziewczyny-gotki Pearl. 
- Halo?
- Pearl? Tu Claribel. Mam szybkie pytanie. 
- Dawaj.
- Kiedy jest impreza u DJ-a?
- Jutro.
- Dzięki.
Rozłączyłam się i podbiegłam do komputera. Przeszukałam profile chyba wszystkich osób z naszej szkoły na wszystkich portalach. Ale nie było żadnych wzmianek o imprezie. Nic, zero. Co więcej, niektórzy stworzyli nawet wydarzenia na ten temat, ale na jutrzejszą noc.
Nie rozumiałam nic. Byłam jedynie wściekła.

------------------------

Długo pisałam ten post, bo niezbyt miałam na niego pomysł. Ale jest, jeszcze przed końcem tygodnia. Dedykuję go dla mojej przyjaciółki. WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI URODZIN, N.!!!!!
ZDROWIA, SZCZĘŚCIA, POMYŚLNOŚCI I SPEŁNIENIA TEGO, O CZYM TYLKO MARZYSZ!!



poniedziałek, 21 października 2013

Strona na Facebooku

Jak zapewne zauważyłyscie, dodałam nową zakładkę - Facebook. Wiem, że wiele z was nie posiada konta Blogger lub Google+. Dlatego postanowiłam założyć stronę, na której będę was na bieżąco informować o najnowszych postach pojawiających się na blogu. Będę tam także wrzucać filmiki, teksty, które mnie inspirują do pisania. Chciałabym także wiedziec, jak wy wyobrażacie sobie bohaterów mojego opowiadania, dlatego gorąco was zachęcam do dzielenia sie tym ze mną. Jeżeli zobaczycie w internecie zdjęcie, rysunek i stwierdzicie, ze tak właśnie wyobrażacie sobie danego bohatera - publikujcie je na Facebooku lub wysyłajcie pod adres tysiak561@hotmail.com, i wtedy ja będę je wstawiać. Jeżeli umiecie rysować - wysyłajcie mi zdjecia waszych prac! Każdy znak, ze jesteście ze mną działa na mnie motywująco!!
Jestem bardzo ciekawa, czy strona na Facebooku bedzie funkcjonowac i zapraszam was do dalszego czytania :)

~ 13 ~

~C.~
Stanęłam przed lustrem i przyjrzałam się swojemu odbiciu krytycznie. I nie mogłam uwierzyć, że właściwie mi się podoba.
Do imprezy u DJ-a zostało pół godziny, a ja byłam praktycznie gotowa. Oczywiście gdy tylko Patricia dowiedziała się, że idę na (pierwszą w swoim życiu) imprezę, zaciągnęła mnie do swojej szafy i nie wypuściła przez ponad godzinę. Ubrała mnie w czarne rurki, które od zawsze uważałam za niewygodne. Odkąd pamiętam nosiłam workowate spodnie, czasem nawet męskie, bo inne były dla mnie niewygodne. Poza tym miałam na sobie top, obcisły, sięgający prawie do połowy ud. Dodatkowo miał etniczne wzory i nieco sie błyszczał. To także było ogromne odstępstwo od mojego normalnego stylu, bo nigdy nie zakładałam takich bluzek, zawsze albo za duże, albo męskie. A baleriny? To było totalne szaleństwo. 
Byłam w szkoku, gdy stwierdziłam, ze właściwie podoba mi się ta, zupełnie niepodobna do mnie stylizacja i zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy mnie ktoś czasem niee podmienił. Byłam ciekawa, jak na mój wygląd zareagują Noel i Nathaniel, ale z drugiej strony bałam się, bo to chłopacy i nikt nigdy nie może wiedzieć co wymyślą. 
Gdy już wyrwałam się z garderoby Patricii, weszłam jeszcze szybko do swojego pokoju by wziąć kurtkę i zobaczyłam leżący na stole naszyjnik. Był to ten, który znalazłam w Kurshum, zaraz po ucieczce tajemniczego niebieskookiego chłopaka. Położyłam go na otwartej dłoni i nie wiem co sprawiło, że założyłam go na szyję, zawahałam się, dotknęłam błękitnego metalu po raz kolejny i zbiegłam na dół, jakby uciekając przed własną decyzją.
Szybko wyszłam z domu i skierowałam się na stację. Szłam szybko, przerażona. Nigdy nie byłam na prawdziwej imprezie, i nie wiedziałam, jak mam sie zachować. Chwilę przed postanwieniem stopy w wagonie pojawił sie we mnie sprzeciw, ale zdusiłam do w sobie. Wiedziałam, dlaczego nie chcę tam iść - był to mój strach przed bliskośćią z innymi ludźmi. Ale wiedziałam także, dlaczego muszę tam być. Musiałam dowiedzieć się w końcu o co chodzi z Noelem i Nathanielem, musiałam dowiedzieć się kim był tajemniczy spotkany w Kurshum, co sie ze mną działo, że byłam cały czas głodna i bolała mnie ręka - a dziwne przeczucie wewnątrz mnie mówiło mi, że ta niebieskooka para zna odpowiedzi na moje pytania. Musiałam jednak najpierw znaleźć odwagę, by je zadać.
Pięć minut przed rozpoczęciem imprezy byłam już na Laurey Street, gdzie mieścił się ogromny dom, a właściwie rezydencja Dereka Jenkinsona, zwanego w naszej szkole DJ-em. Od razu doszła do mnie głośna muzyka, już z tej odległości raniąca moje uszy. Dziesiątki nastolatek, ubranych w miniówki, według mnie stanowczo za krótkie i świecące bluzki, kierowało się do ogromnych drzwi. Za każdą grupą podążali chłopacy, komplementujacy lub naśmiewający sie ze stroju dziewcząt, a sami przystojeni w kolorowe koszule i z nażelowanymi włosami.
Wzięłam głeboki wdech i ruszyłam naprzód. Chyba jako jedyna w spodniach znikałam w tłumie. Przy wejściu zostawiłam kurtkę, a wszystkie potrzebne rzeczy włożyłam do kieszeni. Muzyka była tak głośna, że nie słyszałam nic poza nieustannym hukiem. Ludzie cały czas mnie popychali, kilku chłopaków, ze szklankami taniego alkoholu w rękach, rechocząc, pociągali mnie za rękę. Nie chcąc zdradzić, kim jestem, rozpuściłam włosy i zaczęłam się uwaznie rozglądać za jakąkolwiek znajomą twarzą, ale nikogo nie widziałam, więc, ignorując dreszcze, podeszłam do ściany i z bezpiecznej odległości obserwowałam bawiacych się. 
- Więc jednak przyszłaś. - usłyszałam krzyk tuż obok mojego prawego ucha, lecz przy tym hałasie był niczym szept. Obróciłam się gwałtownie i dopiero po chwili zorientowałam się, że zderzyłam się z Noelem głowami. W ostatniej chwili podparłam sie ściany, ale niestety on nie miał tyle szczęścia. Runął na kamienną posadzkę.
- Jezu! Nic ci się nie stało, przepraszam! - uklęknęłam przy nim, ale po chwili zobaczyłam, ze się śmieje, więc wstałam i podałam mu rękę. - Nie strasz mnie tak.
- Przepraszam, ale to całkiem zabawna sytuacja nie uważasz? - złapał moją rękę i trzymał ją także po wstaniu, moim zdaniem nieco za długo, więc delikatnie ją odsunęłam. Wyraz jego twarzy się nie zmienił, nadal był radosny, ale zarazem tajemniczy. - Zatańczysz?
- Nie umiem. - odpowiedziałam szybko, bo taniec był ostatnią rzeczą, jaką miałam ochotę robić na tej imprezie.
- Każdy to potrafi, pomogę ci. - spojrzał na mnie zachęcająco. - Nawet nie musimy sie dotykać. 
Wzięłam głęboki wdech, bo miałam wrażenie, że czyta w moich myślach, ale po chwili się rozuluźniłam. Zapewne dotarł do niej mój jednoznaczny gest cofniecia ręki.
- Dobrze, ale tylko chwilę.
- Bardzo mi miło. - pokazał śnieżnobiałe zęby, ułożone w zjawiskowy uśmiech. Na jego twarzy odbijały się kolorowe reflektory i podkreślały idealne rysy jego twarzy.
Poszłam za nim nieco dalej, w głąb parkietu i zaczęłam się powoli poruszać w rytm muzyki. Nigdy wcześniej nie tańczyłam. Nigdy. Dla przyjemności, w domu, na imprezach, nigdy, Czułam się strasznie onieśmielona i szukałam jedynie pretekstu, żeby zejśc z parkietu, ale nagle usłyszałam głos Noela.
- Wiesz, bardzo ładnie dzis wyglądasz. - zaczerwieniłam się i modliłam sie w duchu, by w tym świetle tego nie zauważył. - Masz piękny naszyjnik.
Zesztywniałam. Zwrócił uwagę, to mogło coś znaczyć. Skończyłam swój niezdarny taniec i wpatrywałam się w niego.
- Czy ty... - nie umiałam dokończyć zdania.
- Ja... co? - miał poważny wyraz twarzy, ale w jego oczach grały iskierki rozbawienia. Rozejrzałam się i zobaczyłam Nathaniela wchodzącego do budynku. On był moim zbawieniem w tamtej chwili. Jednak on także nas zauważył i bynajmniej jego wzrok nie był szczęśliwy, wręcz pełen bólu.
- Muszę iść. - dobiegłam od Noela. Obejrzałam sie tylko raz i spodziewałam się szoku, smutku. Tymczasem zobaczyłam uśmiech, co całkowicie zbiło mnie z tropu.
- Cześć. - Nathaniel uśmiechnął się do mnie.
- Cześć. - spuściłam wzrok.
- I co? Jest bardzo źle? - zapytał.
- Mogło być lepiej. - odetchnęłam.
- Chodź, coś ci pokażę. - złapał mnie za rekę i pociągnął w tłum. Przeszedł mnie dreszcz. Czy oni naprawdę nie mogą się powstrzymać?
Zanim się spostrzegłam, przeszliśmy przez ogromne szklane drzwi i znaleźliśmy sie w pomieszczeniu wypełnionym kanapami. Było tu cicho, nawet bardzo w porównaniu z parkietem. Weszło tu zaledwie kilka osób, głównie pary, skłócone, lub przeciwnie - chcące poznac się bliżej. Nie mogłam powstrzymac się od lekkiego uśmiechu. 
Usiedliśmy na najbardziej oddalonych miejscach. Na stolikach stały szklanki z wodą i cytryną. Nathaniel wziął dwie i podał mi jedną z nich. Spojrzałam na nią krytycznie.
- Bez alkoholu? - zapytałam podejrzliwie.
- Bez, zero procent. - uśmiechnął się. Spróbowałam, miał rację.
Siedzieliśmy w milczeniu. Nathaniel wpatrywał się we mnie intensywnie, jednak nie onieśmielało mnie to, tak jak w przypadku Noela, który patrzył na mnie z namiętnością, kusząco, zaś on delikatnie, z nutą ciekawości. 
- O której to sie kończy? - zapytałam, by przerwać ciszę.
- Nigdy później niż północ, z tego co słyszałem. Ale jeżeli bedziesz chciała, wyjdziemy wcześniej. - odpowiedział spokojnym głosem.
- Nie ma problemu. Chcesz jeszcze wody? - podniosłam sie, by podejść do stolika, ale wtedy poczułam, ze nie mogę oddychać. Zaczęłam kaszleć, dusić się, nie mogłąm złapac powietrza, musiałam podeprzeć o oparcie kanapy.
- Claribel? Claribel! - Nathaniel natychmiast sie podniósł i złapał mnie za ręke. Tymczasem ja nieco sie uspokoiłam i wydusiłam jedynie:
- Zaprowadź mnie do łazienki. - było to jedyne miejsce, któe przyszło mi do głowy, a w którym mogłam być sama. Nathaniel złapał mnie pod rękę i szybko wyprowadził z sali, pod ostrzałem spojrzeń pozostałych przebywających tam osób.
Gdy szliśmy przez główne pomieszczenie przyciągnęliśmy także wiele spojrzeń. Wszysyc intensywnie na mnie patrzyli, nie odwracali wzroku, a ja nie miałam pojęcia dlaczego. Jednak sie nie ruszali.  Zauważyłam tylko jedną osobę, przebijającą się przez tłum i nawet nie musiałam na nią patrzeć, by wiedzieć kto to jest.
Po kilku minutach doszliśmy do łazienki. Puściłam Nathaniela, szybko weszłam do łazienki i zakluczyłam drzwi. Nagle poczułam ostry ból, jakby coś bardzo goracego dotykało mojej szyi. Krzyknęłam i do razu usłyszałam walenie w drzwi, ale je zignorowałam dotknęłam szyi i odruchowo chwyciłam łańcuszek. Zaczął parzyc moje ręce. Krzyknęłam po raz kolejny i zerwałam go. Ból zniknął i dopiero wtedy zobaczyłam, dlaczego ludzie tak sie patrzyli na mnie, gdy szłam.
Łańcuszek lśnił. Nie, świecił intesywnym niebiskim światłem. Zerknęłam w lustro po mojej prawej stronie i zobaczyłam coś strasznego. Cała moja szyja była poparzona, cała w bąblach, miejscami nawet zwęgliła mi sie skóra, ale nic nie czułam. Zero bólu.
Upadłam na kolana i zaczęłam płakać. W tym momencie ktoś wywarzył drzwi. Zobaczyłam tłum gapiów. Jednak nie to przykłuło moją uwagę. Na samym przodzie stali Noel i Nathaniel, jeden z nich trzymał metalowy drut. 
I co najgorsze, nie wyglądali na zaskoczonych.
Szybko wstałam, chwyciłam w rękę resztki łańcuszka i schowałam je do kieszeni. Przeszłam centralnie pomiędzy nimi dwoma i przebijając się przez tłum gapiów, wybiegłam z budynku. Ignorowałam słyszane co chwila "Czekaj" albo "Claribel". Dopiero przy wyjsciu zauważyłam, że wyłączono muzykę. 
Gdy znalazłam sie na zewnątrz, uderzył we mnie ostry chłód. Zaczęłam płakać. Na moment się odwróciłam i zobaczył dwie chłopięce postacie wybiegajace z domu i zatrzymujące sie kilka metrów przede mną. Patrzyłąm to na jednego, to na drugiego, łkając.
- Co się stało? - szepnęłam, ale wiedziałam, ze mnie usłyszeli. Jednak że odpowiedzią była cisza powtórzyłam, tym razem dużo głośniej. - Co sie stało?!
Widziałam odpowiedź w ich oczach, ale jej nie słyszałam. Zwiesili głowy.
Ja zaś nie mogłam wytrzymać. Pobiegłam przed siebie, byle uciec.

~N.~

Patrzyłem, jak biegnie w dal. Dlaczego jej nie powiedziałem? Co mnie powstrzymało? Teraz sie do mnie nie odezwie. Spojrzałem na stojącego obok mnie.
- Źle zrobiliśmy. - powiedziałem.
- Wcale nie. - odpowiedział, odwracając sie w moją strone. - Chcę żebyś wiedział, ze przegrasz.
- Dlaczego? - byłem zszokowany. 
- Bo ja naprawdę coś do niej czuję. Kocham ją. - wiedziałem, że nie żartuje.
- Ja też. - odpowiedziałem tym samym tonem.
- Na pewno nie tak jak ja.
- Zdziwiłbyś się. Ona jest dla mnie najważniejsza. Ja chcę, zebyś wiedział, że sie nie poddam. Nigdy. - spojrzałem prosto w jego oczy, identyczne jak moje.
- Ja także. Nigdy. - nie spuścił wzroku.
- A więc wojna.
- Wojna, bracie.
- Wiesz, że nigdy nie byliśmy braćmi.

-------------------------

Ale sie rozpisałam! Pół dnia mi to zajęło. Mam ogromną nadzieję, że chociaż wam sie podobało, bo napisanie tego kosztowało mnie sporo pracy i czasu.

niedziela, 20 października 2013

~ 12 ~

~C.~
Przewróciłam się na drugi bok. I znowu widzę własnie odbicie w błękicie ich oczu. Wybudzam się - czerń ich włosów.
Ponoć noc koi zmysły, pomaga się uspokoić, zapomnieć. Bzdury. Ja nie umiem zignorować tego, co stało sie dzisiaj na moich oczach. Dwóch facetów widzi sie pierwszy raz. Nienawidzą się. Kłócą się o to, jak długo mnie znają. I wyglądają identycznie, ale jednocześnie tak tajemniczo, i pięknie. Cudem udało mi się wymknąć ze szkoły, bo oboje mnie zaczpiali, miałam ich już niemal dość. Ale coś mi mówi, że oni mogą mi pomóc. A przynajmniej jeden z nich. Ale który?
Wstałam z łóżka, nie mogą wytrzymać dłużej tej plątaniny głupich myśli. Odsłoniłam żaluzje i pozwoliłam, by blade światło księżyca i gwiazd wypełniło pokój. Podeszłam do okna i otworzyłam je na oścież. Chłodny podmuch wiatru uderzył mi w twarz, przyprawiając mnie o dreszcze. Spojrzałam przed siebie. Z mojego pokoju było doskonale widać ulicę, teraz pustą. Moją uwagę przykuła jedynie samotna postać po drugiej stronie ulicy. Z tej odległości widać było, że miała ciemną bluzę z zarzuconym na głowę kapturem. Materiał rzucał głęboki cień na jej twarz. Ręce schowała do kieszeni, i nerwowo stąpała z nogi na nogę. Wyglądała na smutną, choć nie mam pojęcia, po czym to poznałam. Nagle po prostu zniknęła. Na moich oczach. Zwyczajnie, bez dziwnych świateł i dźwięków, żadnych efektów. Aż otworzyłam usta ze zdziwienia. Otworzyłam okno i rozejrzałam sie po ulicy, ale nie było na niej nikogo. Ani żywej duszy. Nagle poczułam lekki powiew wiatru od dołu. Spojrzałam w tym kierunku i znów ujrzałam tajemniczą postać. Zachłysnęłam sie powietrzem i zrobiłam krok do tyłu z wrażenia. Kim była ta osoba? Co tu robiła? Tyle pytań. Patrzyłam sie na nią intensywnie, i czułam, że ona tez wbija we mnie wzrok. A raczej on, bo z tej odległości mogłam jasno określic płeć.
Nagle zniknął, zupełnie tak jak przed chwilą. Jednak nie to mnie zdziwiło, tylko to, co zobaczyłam sekundę wcześniej. Mężczyzna zrobił krok do tyłu, a na jego twarz padło światło księżyca i odbiło się w niebieskich oczach.

~N.~
Nie powinienem był tego robić. Od zawsze uczono mnie, ze dyskrecja i opanowanie są najważnieszymi cechami Specjalisty. Jednak głebokie przeczucie gdzieś w środku mówiło mi, że jej grozi niebezpieczeństwo. Moim zadaniem, choć skrywanym na dnie serca, było jej pomóć, ją chronić, a chciałem tego w takim stopniu, że gdy była blisko miałem wrażenie, że czuję to co ona. A gdy tej nocy spojrzała mi w oczy, poczułem iskrę, ulgę, szok. Tylko czy moje młodzieńcze zmysły mnie nie zwodzą?

~C.~
Widziałam, ze wygladam głupio, stojąc na samym środku ścieżki prowadzącej do szkoły, ale nie potrafiłam się ruszyć. Nie chciałam tam wejść, nie chciałam patrzeć na użerających sie Noela i Nathaniela, a co gorsza nie chciałam bić sie z myślami na temat tego, który z nich stał wczoraj pod moim domem. Jednak gdy godzina 8.00 zbliżała się nieubłagalnie i coraz więcej uczniów mnie potrącało, ruszyłam się i poszłam w strone sali, w której miałam zajęcia.
Oczywiście niemal cała moja klasa już tam była, także Noel i Nathaniel, ale oni byli zajęci rozmowami. Wiedziałam, ze mnie zauważyli, bo wpatrywali sie we mnie intensywnie, choć przyjaźnie. Stanęłam przy drzwiach do sali, ale gdy zobaczyłam że powoli kończą rozmowy, szybko odszukałam w tłumie Grace i zagadnęłam ją. Miałyśmy mnóstwo tematów związnych z nową szkołą, i zanim sie spostrzegłam, a już zadzwonił dzwonek.
Weszłam do klasy zaraz po nauczycielce i zajęłam swoje miejsce. Kilka sekund później na krześle obok pojawił sie Nathaniel. Przywołałam na twarz uśmiech i starałam sie ingnorować stres.
- Hej. - przywitał sie radośnie, wyjmując książki z plecaka. - Jak się czujesz? Słabo wygladasz.
- Wszystko dobrze. - spojrzałam na niego przelotnie, po czym zajęłam się zapisywaniem tematu.
- Idziesz dzisiaj na imprezę?
- Jaką? - nie przychodziło mi do głowy żadne ważne dla nastolatków wydarzenie i dlatego byłam zdziwiona jego pytaniem.
- U DJ-a, gościa z naszej szkoły. Ponoć co roku organizuje tę impreze z okazji rozpoczęcia roku.
- Ale mi okazja. - prychnęłam.
- Lepsza niż żadna. Zaproszeni są wszyscy uczniowie naszej szkoły. To co, idziesz?
- Jeżeli to będzie impreza w stylu alkohol, głośna muzyka i uczniowie na używkach to nie.
- Mnie sie nie pytaj, jak tam bedzie, też jestem nowy. Ale myślę, że warto pójść, przekonać się, a jak ci sie nie spodoba to wyjdziesz, nikt ci przecież nie zabroni. Możemy iść razem, będzie raźniej. To jak?
- Niech ci będzie. Wyślesz mi adres?
- Chciałbym, ale nie mam twojego numeru telefonu. - zaśmiał się, ja też. Więc tak chłopacy zdobywają numery dziewczyn. Napisałam numer na marginesie jego zeszytu. - Dziękuję.
- Nie ma za co.
I na tym skończyła sie nasza konwersacja. Przynajmniej na tej lekcji.

Na przerwie zalediwe kilka osób zostało w klasie, a mogłam sie tylko domyślać, co robili inni. Gdy tylko zadzwonił dzwonek, Nathaniel wstał i wyszedł, tłumacząc sie załatwianiem ostatnich formalności w sekretariacie, a Noel od razu podszedł. Przez chwile sie zastanawiałam, czy to nie zmowa, ale szybko wyrzuciłam to z głowy.
- Co tam u ciebie? Podobają ci sie lekcje? - zapytał, siadając na mojej ławce.
- Znośnie. Nieprzespana noc. - starałam się dowiedzieć się, czy to on stał pod moim domem, ale z marnym rezultatem, Na pewno nie było mi nigdy pisane zostać detektywem.
- Niedobrze. U mnie lepiej. Chciałabyś dzisiaj pójść ze mną do DJ-a?
- Właściwie to idę z Nathanielem. - speszyłam się nieco.
- No tak, przewaga siedzenia z tobą w ławce. - zwiesił głowe. - Ale chyba znajdziesz dla mnie kilka minut na przyjęciu?
- Zależy, ile tam bedę. Jak będzie głośno i z używkami, to wychodzę od razu.
- Mam ogromną nadzieję, że tak się nie stanie, bo chciałbym z tobą spędzić chwile po szkole.
- Miło mi.
Zadzwonił dzownek, a ja już wtedy wiedziałam, że zapowiada sie inetersujący wieczór.

-------------------------

W sumie myślałam, ze już nie wrócę do tego bloga, ale jak widać - jestem. Jest to zasługa tej części moich czytelników, których miałam okazje poznać osobiscie - dziewczyny, serdecznie wam dziękuje za zachęcenie mnie do dalszego pisania. Mam nadzieję, ze uda mi sie publikować posty w miare regularnie, powiedzmy raz na tydzień, ale to będzie zależało od ilosci pracy w szkole, wyjazdów, itd. W każdym razie - jak wam sie podobało?