środa, 19 czerwca 2013

~ 1 ~

~C.~
Moja historia nie jest szczęśliwa. Nigdy nie była. Ale teraz to już za wiele...
Nazywam się Claribel. Nie wiem, skąd moi rodzice wzięli takie imię, ale gdy mi je nadano, mój świat był normalny. Młode małżeństwo, Anna i William, wprowadziło się do swojego pierwszego mieszkania niedaleko centrum Londynu. Niecały rok po ślubie para - w wyniku wpadki - została obdarzona dzieckiem i pokochała je tak, jakby było planowane. I choć pieniądze się nie przelewały, to byli absolutnie szczęśliwi. I tak powinno zostać. Ale niestety, taki stan trwał niecałe trzy lata od mojego urodzenia. Bo to ja jestem dzieckiem nieszczęśliwego małżeństwa. 
Wyszliśmy współnie do praku, w jeden z pierwszych ciepłych, wiosennych dni, kiedy Anglia nie została spłukana kolejnymi litrami wody. Niewiele z tego pamiętam, byłam za mała, żałuję, bo to jest wesołe wspomnienie. Ale w tym samym czasie nasz sąsiad zostawił włączony piekarnik i wywołał pożar. Nikt go za to potem nie winił, stracił wtedy dwuletniego synka. Kiedy wróciliśmy, było za późno, nawet straż pożarna była szybciej. Mimo wszystko nie dość szybko. Wszystko było zniszczone, obrócone w popiół. Czarne ściany, zwęglone meble, spalone zabawki... Nie zostało nic. Nadal trzymam zdjęcia naszego mieszkania po tym pożarze, wtedy miały posłużyć do dochodzenia policji. Powinnam je wyrzucić, bo płaczę, gdy tylko na nie spojrzę, ale nie mogę, bo wiem, że takie wspomnienia są ważne. Zwłaszcza teraz, gdy wiem...
Babcia - mama mojego taty - wzięła nas pod swoje skrzydła na jakiś czas, chociaż jej mieszkanie było jeszcze mniejsze od naszego. Odszkodowanie było niewielkie, starczyło ledwie na kilka najpotrzebniejszych rzeczy, takich jak ubrania. Na szczęście, dzięki ciężkiej pracy rodziców, po upływie pół roku wyremopntowaliśmy mieszkanie i sprzedaliśmy je, bo nikt nie miał ochoty tam wracać. Za otrzymane pieniądze kupiliśmy nowe, gorzej położone i mniejsze miejsce, ale przynajmniej własne. Na czwarte urodziny dostałam własny pokój.
Byłam na tyle mała, że szybko zapomniałam, co się działo wcześniej. Ale rodzice nie zapomnieli. Pojawiły się problemy z pieniedzmi, przez co musieliśmy ostro zaciskać pasa. Prezentami były kwiatek i czekolada, czasem jedynym posiłkiem był lichy obiad, nie korzystaliśmy z komunikacji miejskiej, samochód został sprzedany zaraz po pożarze. To jednak nie było najgorsze. Stosunki między rodzicami znacznie się oziębiły. Czasem ich kłótnie były tak poważne, że jedno z nich - najczęściej tata - spało na kanapie lub dywanie. Ludzie patrzyli się na mnie z troską, nie wiedzieli co myśleć o tych wszystkich hałasach. Być może, gdybym była starsza, potrafiłabym uratować sytuację, ale niestety byłam tylko kilkuletnim dzieckiem, któremu brakowało rodzicielkiej miłości i nowych zabawek. 
Dochodzimy do punktu kulminacyjnego. Kilka tygodni po moich ósmych urodzinach mama została zwolniona z pracy. Do dziś nikt nie podał sensownego powodu, dlaczego. A ona popadłą w depresję. Chyba wtedy byłą z tatą najbliżej, on ją wspierał, a ja pomagałam mu, jak mogłam. Ale to nic nie dało. Zaczęło się od butelki wódki, którą dostała od znajomej. Wypiła całą jednym łykiem. I wtedy zaczęło się piekło... Uzależniłą się od alkoholu. Oprózniała kilka butelek czegokolwiek z procentem dziennie. Ponad połowa pensji taty szła właśnie na to. Początkowo zamknęła się w sobie i stała się odludkiem, ale potem nagromadzona przez tyle lat frustracja zaczęła wychodzić na wierzch. Mimo tego, że alkohol zawładnął jej umysłem wiedziała, że nie może walczyć z tatą, bo przegra. Wszystko zrzucała na mnie. Nazywała mnie źródłem wszystkich naszych problemów, mówiła, że nigdy mnie nie chciała, potem wyrzucała mnie z domu na jakiś czas, zdarzało się, że na noc, po kilku godzinach zabierała z powotem tylko po to, by następnego dnia zacząć od nowa. Ale te krzyki to było nic. Na nic mi nie pozwalała, biła mnie przy każdej okzaji, kilkakrotnie do utraty przytomności. Tata na początk starał sie bronić, ale wkrótce sam unikał przebywania w domu, miał romanse z innymi kobietami. Ja tymczasem powoli stawałam się dzieckiem ze zniszczoną psychiką. 
W moje dziesiąte urodziny doszłam do wniosku, ze 13 czerwca to pechowy dzień. Właśnie wtedy, gdy ja starałam się uczcić moją małą rocznicę, rodzice się rozwiedli.

-------------------------

Mam pierwszy rozdział za sobą! Nie chciałam przedłużać, bo byście sie zanudzili, dlatego podzieliłam życie Claribel na dwie części. Druga pojawi się jeszcze w tym tygodniu, a potem zacznie się prawdziwa akcja. 

2 komentarze:

  1. Strasznie fajne, bardzo mi się podoba! Na pewno będę stałą czytelniczką. I zapraszam do siebie
    my-dear-litte-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początek jest ciekawie.
    Nie mogę się doczekać, by sprawdzić, co dalej ;).

    OdpowiedzUsuń

Gorąco dziękuję za każdy komentarz, także ktytyczny, bo to mi niezmiernie pomaga.
Wyłączyłam weryfikację obrazkową, by było wam łatwiej komentować, bo wiem, jakie to odczytywanie jest irytujące.