środa, 27 listopada 2013

~ 19 ~

~C.~
Wdech, wydech.
Zmieniam taktykę, powiedziałam sobie. Koniec z byciem tą małą dziewczynką, którą na wszystko trzeba naprowadzać i która sama sobie nie umie poradzić. Musze pokazać, ze znam swoją sytuację, nieważne, jak wielkim miałoby to byc kłamstwem,  i sama poczekam, aż sie otworzą, zanim zdąże sama zadać pytania.
Z takim oto przekonaniem zadzowniłam do drzwi domu Noela. Nie bałam się, jak wczoraj. Stwierdziłam, ze otwartosć tego chłopaka nie przeraża mnie tak, jak tajemniczość Nathaniela. Czułam się przy nim wyluzowana. Miało to swoje plusy i minusy, bo bałam sie, że mogę powiedzieć mu za wiele.
Drzwi otworzyły się, skrzypiąc i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Noela. 
- Hej, dobrze cię widzieć. 
- Ciebie też. - odwzajemniłam uśmiech.
- Wejdź. - ruchem ręki zaprosił mnie do środka.
Było tam tak... normalnie. Wręcz staroświecko. Drewniana podłoga przyktyta miękkim dywanem, wieszak na ścianie, tapeta w róże, mały stolik, który kiedyś był maszyną do szycia. O ile dom Nathaniela wywoływał u mnie zachwyt i niedowierzanie, tak tutaj... sama nie wiem co, było tak, jakbym odwiedziła normalnego kumpla, a nie... no właśnie, kogo?
Noel zabrał ode mnie kurtkę i zaprowadził po schodach. Gdy przechodziłam obok kuchni poczułam zapach pieczonego mięsa i zobaczyłam stojącą przy blacie kobietę. Nie odwróciła sie jednak, więc ruszyłam dalej. Dom miał tylko jedno piętro, i to tam mieścił sie pokój Noela. Choć mały, wcale nie był skromny - na biurku stał nowoczesny komputer, nad łóżkiem wisiał telewizor, ale poza tym był bardzo przytulny. Wszystkie meble były z tego samego rodzaju drewna, które kolorem przypominało mi miód. Ściany pomalowano na jasnoniebieski kolor, a łóżko przykrywała kapa, najprawdopodobniej ręcznie robiona, w tych samych barwach. Do wszystkiego dochodził także włochaty dywan.
- Masz bardzo ładny pokój. - powiedziałam, siadając na łóżku. 
- Eee, nic specjalnego. - machnął ręką, ale cicho sie zaśmiał. - Chcesz coś do picia? Do jedzenia? 
- Dzięki, jadłam w domu. - choć pokusa była wielka, musiałam odmówić. To była część mojej nowej taktyki - nie dać się skusić.
- Ok, to co? Do roboty? - klasnął w dłonie z entuzjaznem. Patrzyłam, jak włącza komputer, a następnie przynosi dla mnie dodatkowe krzesło.
Tym razem zaangażowałam sie w pracę, i musze przyznać, była ona naprawdę przyjemna. Noel nie zadawał żadnych podejrzanych pytań, nie wspominał o żadnych dziwnych rzeczach, takich jak impreza u DJ-a. Wykazał sie za to niemałą wiedzą na niemal każdy temat, czasem aż czułam się onieśmielona. Poza tym często żartował, raz nawet rozbawił mnie tak, ze straciłam oddech. W końcu jednak prezentacja została zrobiona, i nadszedł czas, bym wróciła do domu. Nie powiem, chciałam jeszcze zostać.
- Chyba już muszę iść. - powiedziałam, gdy Noel zamknął program.
- Szkoda. Było miło. - chłopak wyrażnie posmutniał.
- A jakże. - podniosłam torbę i ruszyłam w kierunku drzwi, kiedy ktoś złapał mnie za rękę.
- Czekaj! - obróciłam się. - Może poszłabyś ze mną na kolację?
- Na kolację? - byłam totalnie zaskoczona tą propozcyją. Przecież skoro był taki jak ja, to nie mógł jeść normalnego jedzenia... znaczy mógł, ale nie miało to zwyczajnie żadnego sensu. Wyraźnie zależało my na wyjściu ze mną. Tylko czy ja na pewno powinnam sie zgodzić? - Myślałam, ze masz kolację w domu, przecież wszędzie pachnie jedzeniem.
- Niby moja mama coś tam robi, no ale będzie chciała zjeść z tatą, a ten zapewne wróci po północy, kiedy ja już będę spał. I cokolwiek ona robi, bedzie jutro na obiad.
- Oh. - nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. - Ale dokąd?
- McDonald jest za rogiem. - uśmiechnął sie szeroko. Zaśmiałam się.
- Serio mówisz?
- Czemu nie? Przepraszam, ale mój budżet jest za mały, żeby zabrać cie do normalnej restauracji.
- Mój też. - uśmiechęłam się ze zrozumieniem. Dziwne, chodził do szkoły dla arystokratów, a nie miał kasy na kolację? Coś było serio nie tak z jego rodziną. - Poza tym, mój wygląd raczej sie nie nadaje nigdzie indziej jak do fastfooda. McDonald jest ok.
Na twarzy Noela pojawił sie szeroki uśmiech.
- A propos wyglądu, dasz mi chwilę, żebym się przebrał?
- Jasne, poczekam.
Noel wziął ze swojej szafy kilka rzeczy i poszedł do łazienki, a przynajmniej tak myślę. Ja tymczasem studiowałam każdy fragment jego pokoju, nieświadomie szukając czegokolwiek podejrzanego. Jednak nic nie znalazłam, no może poza najnowszym wydaniem Seventeen. Wyszłam więc na korytarz i tam rozpoczęłam poszukiwania. We wszystkich(dwóch) pozostałych pokojach światło było zgaszone, jednak lekka poświata z przedpokoju wystarczyła mi by zobaczyć, że nie ma tam nic godnego uwagi. Zaglądałam właśnie do jakiejś sypialni, gdy usyłyszałam za sobą szelest materiału. Odwróciłam się i mój wzrok trafił prosto na szparę w drzwiach do łazienki, których Noel nie zamknął dokładnie. Rozum kazał mi natychmiast odwrócić wzrok, ale coś sprawiło, że tego nie zrobiłam, za to wytrzeszczałam oczy, gdy Noel zdjął koszulkę i odsłonił umięśniony tors. Można było policzyć każdy mięsień. Przesunęłam wzrok wyżej, na rozbudowane ramiona niczym na malunkach przedstawiających greckich bogów. Wstrzymałam oddech, gdy się obrócił, sięgając po koszulę i wtedy go ujrzałam...
Zamrugałam oczami, nie mogąc uwierzyć. Niby wiedziałam, ze Noel jest podobny do mnie, ale teraz miałam dowód, gdyż na jego ramieniu zobaczyłam tatuaż. Każda inna osoba nie zwróciłaby na niego szczególnej uwagi. Ot, zwykłe koło ozdobione nieokreślonymi rysunkami, tyle że identyczny wzór pojawił sie także na mojej ręce, tam, gdzie wcześniej była paskudna rana. Odruchowo dotknęłam tego miejsca i przeszedł mnie dreszcz.
Odwróciłam wzrok od idealnego ciała Noela i wróciłam do jego pokoju. Nie pokaż mu, że cokolwiek widziałaś - powtarzałam sobie w myślach. Doszło do mnie - a może on specjalnie nie zamknął tych drzwi? Chciał, żebym to zobaczyła? Nie to absurd... a może jednak?
- Gotowy. - z zamyślenia wybudził mnie sam rozradowany Noel. Wymusiłam uśmiech. - Możemy iść?
Pokiwałam jedynie głową, bo bałam sie, że zadrży mi głos.
Wyjście było naprawdę miłe. Noel zachowywał sie jak... Noel, był zabawny, rozgadany, i mimo wczesniejszego stresu znowu się rozluźniłam, ale kilkakrotnie przyłapałam samą siebie na gapienie sie na jego rękę. Miałam tylko nadzieję, ze on tego nie zauważył, ale nie sprawiał takiego wrażenia. 
Zjedzenie skromnych porcji nie zajęło nam długo, ale gadaliśmy conajmniej godzinę dziubiąc puste opakowania. Dopiero gdy Noel wyjał telefon, by mi coś pokazać, a ja zobaczyłam godzinę, szybko wstałam.
- Mój Boże, już prawie jedenasta! - nie zdawałam sobie sprawy z upływającego czasu, gdy z nim byłam. - Tata musi umierać ze strachu! Do zobaczenia!
Już szłam w kierunku drzwi, gdy usłyszałam wołanie.
- Czekaj! - po chwili Noel stanął obok mnie. - Odprowadzę cię.
- Zwariowaleś? - mimowolnie sie zaśmiałam, ale bardziej z zaskoczenia niż z rozbawienia. - To ponad pół godziny jazdy metro!
- Nie szkodzi. O tej porze jest niebezpiecznie, nie ma mowy żebym puścił cie samą. - ton jego głosu był jak najbardziej poważny.
- Ale przecież ty jeszcze musisz wrócić, a jutro szkoła...
- Nie przekonasz mnie. - uśmiechnął sie trumfalnie.
- Jesteś szalony. - zaśmiałam sie, wychodząc razem z nim z restauracji.
Gdy jechaliśmy, byłam już naprawdę zmęczona. On chyba też. Nasze rozmowy były dużo spokojniejsze. Chodź nie powiedziałam tego na głos, cieszyłam sie, ze jest ze mną, bo cały pociąg był wypełniony podejrzanie wyglądajcymi ludźmi. Z nim czułam sie względnie bezpieczna, choć nie miałam ku temu żadnych podstaw.
Odprowadził mnie pod sam dom. Gdy stanęliśmy przy furtce, powiedział.
- Wiesz, świetnie sie z tobą dzisiaj bawiłem. - uśmiechnął się, ale wyczuwałamw nim smutek.
- Ja też. - odwajemniłam uśmiech, badając wyraźnie wyraz jego twarzy.
- To... do zobaczenia w szkole? - spojrzał mi głęboko w oczy.
- Chyba tak. - byłam w kropce, nie wiedziałam co zrobić. Podać mu rękę, czy po prostu wejść do domu? Nagle stało sie coś, czego kompletnie sie nie spodziewałam. Noel zrobił krok do przodu, nasze twarze dzieliły centymetry. Myślałam, że mnie zaraz pocałuje. Bałam sie tego. Nie do końca tego chciałam. Nigdy nie chciałam chłopaka, nawet nie myślałam, ze któremuś mogę sie spodobać. W myślach powtarzałam sobie: nie rób tego, nie rób, proszę.
Nagle pochylił sie bliżej, czułam jego ciepły oddech na skórze, gdy... pocałował mnie w policzek. Zrobił to tak delikatnie, że nawet tego nie poczułam. Zamarłam, mimowolnie otworzyłam usta. Gdy sie odsunąl, spojrzałam prosto w jego oczy. Czaiły się w nich dziwne iskierki.
- Dobranoc, Claribel. - szepnął mi do ucha, po czym odwrócił sie i poszedł.

-------------------------
Dzisiaj miałam coś w rodzaju natchnienia :) cały wieczór to pisałam, i jestem ciekawa, czy wam sie podobało :) 

1 komentarz:

  1. Jak zwykle genialny, co mam wiecej mówić?
    Zaintrygowałaś mnie moja droga....

    xoxo

    OdpowiedzUsuń

Gorąco dziękuję za każdy komentarz, także ktytyczny, bo to mi niezmiernie pomaga.
Wyłączyłam weryfikację obrazkową, by było wam łatwiej komentować, bo wiem, jakie to odczytywanie jest irytujące.