sobota, 2 listopada 2013

~ 16 ~

~C.~
Minął  1 tydzień. 7 dni. 168 godzin. 10080 minut. 
Chociaż dziewny tatuaż był ukryty pod dwoma wartswami ubrań cały czas miałam wrażenie, ze ludzie na niego patrzą. Że go widzą. Że szydzą ze mnie po kątach.
To mogło już uchodzić za paranoję. Unikałam wszystkiego i wszystkich. A przynajmniej tak mi sie wydawało, bo ani Noel, ani Nathaniel nie zadawali pytań, a to przecież tej dwójki bałam się najbardziej.
Przez to całe zamieszanie zapomniałam niemal o tym, co sie dzieje w szkole, czyli o tzw. Dniu Projektowym. Był to dzień w Berrabey School, gdy nauczyciele angielskiego, francuskiego i ekonomii musieli podzielić klasę na dwuosobowe grupy i przydzielić im projekty, które mają wykonać. Zaliczenie ich decydowało o przejściu do następnej klasy lub, jak w moim przypadku, ukończeniu szkoły.
Wszyscy uczniowie z mojego rocznika i uczący nas nauczyciele czekali przed salą na dyrektorkę. Ja gadałam z Grace, ukradkiem patrzac to na Noela, to na Nathaniela. Byłam ciekawa, czy z ktorymś z nich będę miała okazję robić projekt. Ponoć nauczyciele czasem bywali złośliwi i widząc przyjciół, specjalnie rozdzielali ich i przydzielali do grup z ich wrogami, a niektórzy wręcz przeciwnie - zapisywali ich razem. Nie wiedziałam jednak, na których akurat trafię.
Tłum sie rozstąpił i przepuścił dyrektorkę. Weszliśmy do sali. Najpierw usiedli nauczyciele, którzy zajęli niemal wszystkie krzesła i uczniom pozostało siedzenie na ławkach. Było to swego rodzaju atrakcją, gdyż normalnie było to zabronione. Usiadłam z tyłu, by nie przyciągać uwagi(nadal nie pozbyłam sie paranoi), ale już po chwili dostałam obstawę. Noel i Nathaniel, niemal jednocześnie, zajęli miejsca obok mnie, ale się do nich nie odezwałam, nie czułam takiej potrzeby, a poza tym bałam sie, że coś zauważą, jakąś zmianę we mnie, a oni, wiedzący o tatuażu, było ostatnią rzeczą, jakiej chciałam. Postanowiłam zachowywać się normalnie i nie uciekać. Poczułam jedynie się dziwnie przez jeden moment, gdy Noel szturchnął mnie, być może przez przypadek, w ramię, ale zignorowałam to.
Po nudnym wstępie w postaci przemówienia dyrektorki nadeszła interesująca wszystkich część. Pierwszy był nauczyciel ekonomii. Gdy usłyszałam swoje imie, wyczytywane razem z imieniem Noela zadrżałam, ale jednocześnie mi ulżyło. Nathanielowi przypadł Gabriel, jego przyjaciel. Pan Keneltery pokazał podziałem, że nie jest wredny. I dobrze.
Następnie przyszła kolej na francuski. Przydzielono mnie z Owenem, chyba największym kujonem w całej szkole. Nie powiem, rozczarowałam sie, bo liczyłam, że będę z Nathanielem. Ale czekała mnie jeszcze inna niespodzianka.
Noel i Nathaniel byli w jednej grupie.
Gdy to usłyszeli, oboje zamarli, a ja zakryłam usta dłonią, nie wiedząc, jak zareagowac. Co to oznaczało? Może to ich połączy, może skłóci? Jednak miałam przeczucie, że to wcale nie wyjdzie im na dobre.
Został angielski. Czekałam z niecierpliwością na moje nazwisko. A gdy w końcu nadeszło, nie mogłam powstrzymać odczucia ulgi, które na mnie spłynęło.
Byłam z Nathanielem. Cieszyłam się, bo gdyby przydzielono mnie do grupy tylko z jednym z nich, nie wiem, co by sie stało. Nie chciałam lubić jednego bardziej, faworyzować, a tym bardziej wywoływać zazdrość.
Zaraz po zakończeniu podszedł do mnie Owen. Chciałam coś powiedzieć, ale przerwał mi ruchem ręki. Czułam sie dziwnie, ale ppsłuchałam.
- Ty jestes Claribel, tak? - nie dał mi szansy na odpowiedź - Nie lubię pracowac  z ludźmi, lepiej jest , jak robie wszystko sam, dlatego ja zrobie cały projekt, a ty się tylko pod nim podpiszesz, dobrze?
- Okej? - byłam totalnie zaskoczona, ale i zadowolona, bo to oznaczało znacznie mniej pracy. Ledwo co Owen się oddalił, zaczepił mnie Noel.
- Więc ekonomia, tak? - uśmiechnął sie.
- Na to wygląda. - parsknęłam. Noel nie był dobrym uczniem, więc nieco sie bałam, jak nasza praca będzie wyglądać.
- Proponuję nie czekać ze zrobieniem projektu do końca roku. Co powiesz na przyszły tydzień?
- Czemu nie? Czwartek?
- Mnie pasuje. - klasnął. - Zabiorę cie do mnie zaraz po lekcjach, dobra? Możesz nawet zostać na noc, jeśli chcesz.
- Dzięki za propozycję, ale tata sie nie zgodzi. - po części skłamałam, bo mój tata zapewne byłby skłonny do puszczenia mnie gdziekolwiek ze znajomymi, ale ja nie byłam na to gotowa, za bardzo bałam się kontaktów z ludźmi, a płci meskiej szczególnie.
- Nie ma sprawy. To ja lecę pogadać z Rogerem. Jestem z nim w angielskim.
Poszedł, a ja ruszyłam w stronę Grace, by zapytac się, z kim jest, ale podszedł do mnie Nathaniel. Szczerze, nie miałam ochoty na kolejną rozmowę o projekcie, ale no cóż, trzeba było przez to przebrnąc.
- Kiedy sie umawiamy? - zapytał Nathaniel wprost.
- A kiedy ci pasuje?
- Środa byłaby okej. - pokiwał głową. - U mnie w domu?
- Czemu nie?

- Z oboma? Zaczynam się ciebie bać, Clar.
Był już wiczór, a ja od pół godziny siedziałam na telefonie z Grace. Miałam ochote pogadać szczerze z przyjaciółką o zwykłych sprawach, oderwać swoje myśli od ostatnich, jakże dziwnych wydarzeń.
- Czemuż to? To tylko projekt.
- Ty chyba jesteś ślepa. Na kilometr widać, że do ciebie zarywają.
- Przestań! Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Ty tak myślisz. Ale pomyśl o nich - dlaczego zaprosili cię do swoich domów?
- Bo... - szukałam jakiegokolwiek innego powodu niż tego, o którym zapewne myślała Grace. - mają warunki do zrobienia projektu.
- Nie gadaj głupot! Liczą na coś romantycznego. Tylko sie nie zdziw, jak wejdziesz na kolację przy świecach. - zaśmiała się.
- Ty nie gadaj głupot!
- Dobra, na poważnie. Jak nie chcesz niczego więcej niż przyjaźni, bądź ostrożna, Clar. Faceci rzadko widzą granicę. Musisz unikać dwuznaczności i jasno dać im do zrozumienia, czego chcesz.
- Dobrze, mamo. - uśmiechnęłam się, i nagle przyszedł mi do głowy pomysł na nowy temat. - Mówiłaś wcześniej, że masz projekt z Gabrielem?
- Tak! Tak! Tak! Boziu, on jest taki przystojny! Ja tam padnę, mówię ci...
W sumie nie słuchałam już dokładnie tego, o czym mówiła później. Myślałam. Czy faktycznie oni chcą czegoś więcej?
Prawdopodobnie te projekty miały być okazją, by sie o tym przekonać.

~N.~
Nie wiedziałem, na kiedy się z nim umówiła, pozostawała mi jedynie nadzieja, że to ja będę tym pierwszym. Dam jej pierwszy znak, wskazówkę, odpowiedź. Muszę zdobyć jej zaufanie i sprawić, ze będzie chciała wiedzieć więcej. Musi chcieć tego jeszcze bardziej niż teraz, by nie bać się odpowiedzi.
A co z projektem - powiedział głos w mojej głowie. Uśmiechnąłem się. Wyjąłem telefon i wykręciłem numer Quentina.
- Hej, bro. Co tam? - usłyszałem jego wesoły głos.
- Wracasz do szkoły, przyjacielu. Musisz zrobić dla mnie projekt.
- A ty nie możesz tego sam zrobić, leniuchu?
- Mam ważniejsze sprawy.
- Niech zgadnę - zaczynają się na "c" i kończą na "laribel". - uśmiechnąłem sie.
- Strzał w dziesiątkę.

------------------------
Może ten rozdział wiele nie wnosi, ale miałam ochotę popisać. No a w końcu mam dwa rozdziały jednego dnia :) 

1 komentarz:

  1. Świetnie! Ciekawe co się stanie podczas robienia projektów :) Nie mogę się doczekać następnego :) Gratulacje za 2roździały jednego dnia :D

    OdpowiedzUsuń

Gorąco dziękuję za każdy komentarz, także ktytyczny, bo to mi niezmiernie pomaga.
Wyłączyłam weryfikację obrazkową, by było wam łatwiej komentować, bo wiem, jakie to odczytywanie jest irytujące.