czwartek, 14 listopada 2013

~ 17 ~

~C.~
Tik, tak, tik, tak...
Czas płynął, a ja nadal byłam tak samo przerażona. Przed sobą miałam ogromny dom Nathaniela, tymczasem ja stałam po drugiej stronie ulicy, bojąc sie zrobić w jego stronę chociażby krok. Głupi umysł mówił mi, że jak tam wejdę, to już nie będzie odwrotu. Tylko pytanie było: od czego? Nie chodziło zapewne o to, że Nathaniel, tak samo jak Noel, był pierwszym chłopakiem, którego uznałam za przystojnego i przebywanie w jego obecności powodowało szybsze bicie mojego serca. Akurat jeżeli chodzi o chłopaków zawsze byłam opanowana, nie ulegałam emocjom.
Płynęły kolejne minuty. Torba na moim ramieniu zaczęła mocno ciążyć. Słońce powoli wędrowało w kierunku horyzontu. Westchnełam i powiedziałam sobie, że jeżeli teraz się nie ruszę, to zapewne nigdy tego nie zrobię. Przeszłam pewnie na drugą stronę ulicy i drżącą ręką zadzwoniłam do drzwi. Nerwowo zaczełąm stukać w nogę, gdy po paru minutach nikt nie otworzył. Znów zadzwoniłam. Brak odpowiedzi sprawił, że się poważnie zezłościłam. Super, sterczę jak głupia pół godziny przed twoim domem ze strachu, a ty nawet nie otwierasz tak? Nie zdołałam się powstrzymać i kopnęłam w drzwi, które w tym momencie się otworzyły. Siła impetu sprawiła, że poleciałam do przodu, prosto w ramiona Nathaniela.
Chwilę tak staliśmy, on w szoku, nieruchomo, patrząc na mnie, a ja nienaturalnie nachylona, opierająca się na jego rękach. Nagle szybko wstałam, ale - osłabiona głodówką - poleciałam do przodu i zahaczyłam o stojacy obok drzwi kwiat. 
- Ale ze mnie niezdara... - chciałam w jakiś sposób zachować resztki dumy, więc wstałam tak, by znowu się nie wywrócić. 
- Wcale nie, każdemu sie zdarza. - Nathaniel zaśmiał się i podał mi rękę. Zapomniałam o wszystkim i skorzystałam z pomocy. - Zapraszam do środka. - nie puszczając mojej dłoni zaprowadził mnie od środka. 
Wnętrze było urządzone bardzo nowocześnie. Podłoga była w całości pokryta jasnymi kafelkami w kolorze morskiej zieleni, ściany były białe, a całe pomieszczenie oświetlały designerskie lampy zawieszone na całej długości sufitu. Jednym meblem była biała komoda o bardzo ciekawym, kanciatym kształcie. Na końcu pokoju znajdowały się spiralne schody ze szklanymi stopniami. Zuważyłam także dwa przejścia do innych pomieszczeń - jedno po prawej, drugie po lewej stronie, ozdobione kamieniami w kolorze posadzki. 
Wszystko to było tak cudowne, że mimowolnie otworzyłam usta. Zamknęłam je dopiero, gdy poczułam, ze Nathaniel puszcza moją dłoń. Jednocześnie zdałam sobie sprawę, że nadal ją trzymał.
- Widzę, że chyba podoba ci się w moim domu. - zaśmiał się, ale sprawiał wrażenie zmieszanego.
- Jest niesamowity. Taki... nowoczesny. - z zachwytem zrobiłam kilka kroków do przodu. Dotknęłam deliktatnie powierzchni komody, która była przyjemnie matowa i chłodna. - Kto to projektował?
- Mój ojciec, lata temu. Ale budowa trwała tak długo, że dopiero w wakacje się wprowadziliśmy. Chodź na górę. - ruszył w stronę schodów, a ja za nim.
Pomieszczenie na pierwszym piętrze wyglądało jak odwrócona kopia tego poniżej, jedynie kolory zmieniono z morskiej zieleni na łososiowy. Ale Nathaniel nie zatrzymał się tutaj, ale wszedł jeszcze wyżej.
Na samej górze nie było kolejnego przedpokoju, lecz duże pomieszczenie, które wygladało na połączenie sypialni, gabinetu i salonu. Po prawej stronie znajdowało się dwuosobowe łóżko, nad którym wisiał baldachim. Nie sprawiało to jednak, że wyglądało to jak sypialnia księżniczki. Kształt łóżka i jaskrawożółty kolor materiału sprawiały, ze wyglądało to jak wyjęte z filmu sci-fi. W prawym rogu znajdował się ogromny, największy jaki w życiu widziałam, telewizor plazmowy, a przed nim cztery fotele, a właściwie ogromne pufy w kolorze baldachimu. Dalej, po lewej stronie stały trzy regały z książkami, całe zrobione z jaskrawożółtego szkła. Zaś zaraz po lewej stronie postawiono ogromne biurko z milionem wbudowanych szufladek i szafek. Wszystkie meble, tak samo jak ściany i dywan, były śnieżnobiałe.
Jak zaklęta podeszłam z Nathanielem do foteli i patrzyłam, jak włącza ogromny telewizor, Jeszcze nigdy nie widziałam takiego domu jak ten. Był tak wyjątkowy, nowoczesny, oszałamiał mnie.Jako dzeicko zawsze marzyłam o takim domu, kilka mebli wydawało mi się jakby żywcem wyjętych z moich snów...
- To od czego zaczynamy? - zapytał Nathaniel, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Eeee... A jaki właściwie mamy temat? - być może wyszłam wtedy na nierozgarnietą, ale przez miejsce, w którym sie znalazłam, nie mogłam się skupić na projekcie nawet w najmniejszym stopniu.
- "Odmieńcy w dzisiejszym społeczeństwie", cokolwiek by to miało znaczyć. - Nathaniel uśmiechnął się.
- Zabawne. - zcahichotałam nerwowo. - Mam wrażenie, jakbym robiła projekt o sobie.
- Czemu? - na twarzy chłopaka pojawił się wyraz osłupienia.
- Bo jestem takim odmieńcem. Zawsze inna niż wszyscy, dziwna, "jedyna w swoim rodzaju"- prychnęłam. - jal to czasem mówi mój tata. Nigdy sie nigdzie nie odnalazłam. Ale po co ja ci to mówię. - westchnęłam. W sumie nie wiedziałam, co mnie skłoniło do powiedzenia tych słów. Same ze mnie wyszły. Ale po chwili zdałam sobie sprawę, że nieświadomie skierowałam rozmowę na tereny, które tak bardzo mnie ostatnio interesowały, czyli tych wszystkich dziwnych rzeczy, związanych z Nathanielem, które sie ostatnio wydarzyły.
- Może potrzebowałaś to powiedzieć. - Nathaniel na mnie spojrzał. - Powiem ci szczerze, ja też jestem taki. Inny, nie ma dla mnie tutaj miejsca. I nieważne, jak bede próbował, to tutaj go nigdy nie znajdę.
- Więc gdzie je znajdziesz?
- Tylko się nie śmiej. - uśmiechnął się nerwowo.
- Od małego kochałem podziemia. Jaskinie, dziury... Tam gdzie jest ciemno. Nie lubie słońca, wole sztuczne światło.
Zamrłam. Usłyszałam to, co sama stwierdziłam w szpitalu i co odczuwałam ostatnio. Nie lubiłam światłą słonecznego, irytowało mnie, paliło w oczy. Wnętrza były znacznie lepsze, spokojne, ciemniejsze. Ale... dlaczego on ma tak samo?
Nie mówiliśmy nic. Siedzieliśmy po prostu w ciszy. Ja nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć, a on chyba nie wiedział, co mówić dalej, i czy w ogóle coś mówić. Po chwili podniósł się, klasnął w dłonie i wesoło powiedział:
- Jesteś może głodna?
Z początku wziełam to za żart, ale po chwili uświadomiłam sobie, ze on nie wie o moim ostatnim problemie, o tym, że nie moge jeść normalnego jedzenia.
- Nie, dziękuję, nie jestem głodna.
- Jesteś pewna? - na jego twarzy pojawił sie wyraz rozczarowania. - Moja mama zrobiła kanapki, a ty nie jadłaś nic dzisiaj w szkole...
- Skąd wiesz?
- Widziałem. - zamilkł na chwilę, po czym kontynuował. - A tata po ciebie dzisiaj nie przyjechał, więc w domu też nic nie zjadłaś...
- Dobrze, zjem. - byłam zirytowana nieco tym, ze tak mi sie narzucał, ale jednoczesnie wystraszyło mnie to, jak wiele wie. Oznaczało to także, że mnie obserwował w szkole, prawdopodobnie także poza nią. Im więcej mówił, tym ja byłam bardziej wystraszona, bo niemal każde jego zdanie zawierało coś dziwnego, albo przeciwnie, coś, z czym ja ostatnio sie borykałam. 
Tymczasem Nathaniel przyniósł z biurka talerz kanapek., którego wcześniej tam nie zauważyłam, i postawił go obok mnie. 
- Smacznego. - powiedział, uśmiechając się zachęcająco, po czym wziął jedną z kanapek i zjadł ją z apetytem. Ja przez chwile sie nie ruszałam. Nie chciałam znowu jeść z uczuciem, ze i tak nic mi to nie da. Raz taka próba zakończyła sie nawet wymiotami, czego nie chciałam powtarzać, zwłaszcza u kogoś w domu. Dodatkowo każdy normalny posiłek wywoływał ból, nie tyle fizyczny, co psychiczny, bo przypominał o rzeczach, z którymi nie mogłam sobie poradzić i które cały czas truły mi życie. Jednak wyczekujący wzrok Nathaniela, pożerającego już drugą kanapkę sprawił, ze wyciągnęłam rękę. Na chlebie położono szynkę i ogórki kiszone. Gdy mieszkałam z mamą uwielbiałam taką kanapkę, zwłaszcza że na przyjemności w postaci czegokolwiek na chlebie były porównywalne ze zjedzeniem całej czekolady dla normalnego dziecka. Przez chwilę nabrałam podejrzeń, że i o tym Nathaniel wie, ale ta myśl wyleciała z mojej głowy gdy tylko połknęłam pierwszy kęs, ponieważ zastąpiła ją inna. Myśl, a także uczucie, tak kolosalne, tak  silne, że niemal bolało. A jednocześnie było tak słodkie, tak cudowne, wyczekiwane od dłuższego czasu.
Głód zniknął.

------------------------
Przepraszam najmocniej za długą przerwę, ale nie miałam warunków, by pisać, ponieważ w zeszłym tygodniu miałam w domu gościa  w postaci dziewczyny z wymiany, a w tym natomiast dopadła mnie choroba i nie miałam sił, by pisać. Ale macie, 17 już jest :) czekam na wasze wrażenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Gorąco dziękuję za każdy komentarz, także ktytyczny, bo to mi niezmiernie pomaga.
Wyłączyłam weryfikację obrazkową, by było wam łatwiej komentować, bo wiem, jakie to odczytywanie jest irytujące.