poniedziałek, 21 października 2013

~ 13 ~

~C.~
Stanęłam przed lustrem i przyjrzałam się swojemu odbiciu krytycznie. I nie mogłam uwierzyć, że właściwie mi się podoba.
Do imprezy u DJ-a zostało pół godziny, a ja byłam praktycznie gotowa. Oczywiście gdy tylko Patricia dowiedziała się, że idę na (pierwszą w swoim życiu) imprezę, zaciągnęła mnie do swojej szafy i nie wypuściła przez ponad godzinę. Ubrała mnie w czarne rurki, które od zawsze uważałam za niewygodne. Odkąd pamiętam nosiłam workowate spodnie, czasem nawet męskie, bo inne były dla mnie niewygodne. Poza tym miałam na sobie top, obcisły, sięgający prawie do połowy ud. Dodatkowo miał etniczne wzory i nieco sie błyszczał. To także było ogromne odstępstwo od mojego normalnego stylu, bo nigdy nie zakładałam takich bluzek, zawsze albo za duże, albo męskie. A baleriny? To było totalne szaleństwo. 
Byłam w szkoku, gdy stwierdziłam, ze właściwie podoba mi się ta, zupełnie niepodobna do mnie stylizacja i zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy mnie ktoś czasem niee podmienił. Byłam ciekawa, jak na mój wygląd zareagują Noel i Nathaniel, ale z drugiej strony bałam się, bo to chłopacy i nikt nigdy nie może wiedzieć co wymyślą. 
Gdy już wyrwałam się z garderoby Patricii, weszłam jeszcze szybko do swojego pokoju by wziąć kurtkę i zobaczyłam leżący na stole naszyjnik. Był to ten, który znalazłam w Kurshum, zaraz po ucieczce tajemniczego niebieskookiego chłopaka. Położyłam go na otwartej dłoni i nie wiem co sprawiło, że założyłam go na szyję, zawahałam się, dotknęłam błękitnego metalu po raz kolejny i zbiegłam na dół, jakby uciekając przed własną decyzją.
Szybko wyszłam z domu i skierowałam się na stację. Szłam szybko, przerażona. Nigdy nie byłam na prawdziwej imprezie, i nie wiedziałam, jak mam sie zachować. Chwilę przed postanwieniem stopy w wagonie pojawił sie we mnie sprzeciw, ale zdusiłam do w sobie. Wiedziałam, dlaczego nie chcę tam iść - był to mój strach przed bliskośćią z innymi ludźmi. Ale wiedziałam także, dlaczego muszę tam być. Musiałam dowiedzieć się w końcu o co chodzi z Noelem i Nathanielem, musiałam dowiedzieć się kim był tajemniczy spotkany w Kurshum, co sie ze mną działo, że byłam cały czas głodna i bolała mnie ręka - a dziwne przeczucie wewnątrz mnie mówiło mi, że ta niebieskooka para zna odpowiedzi na moje pytania. Musiałam jednak najpierw znaleźć odwagę, by je zadać.
Pięć minut przed rozpoczęciem imprezy byłam już na Laurey Street, gdzie mieścił się ogromny dom, a właściwie rezydencja Dereka Jenkinsona, zwanego w naszej szkole DJ-em. Od razu doszła do mnie głośna muzyka, już z tej odległości raniąca moje uszy. Dziesiątki nastolatek, ubranych w miniówki, według mnie stanowczo za krótkie i świecące bluzki, kierowało się do ogromnych drzwi. Za każdą grupą podążali chłopacy, komplementujacy lub naśmiewający sie ze stroju dziewcząt, a sami przystojeni w kolorowe koszule i z nażelowanymi włosami.
Wzięłam głeboki wdech i ruszyłam naprzód. Chyba jako jedyna w spodniach znikałam w tłumie. Przy wejściu zostawiłam kurtkę, a wszystkie potrzebne rzeczy włożyłam do kieszeni. Muzyka była tak głośna, że nie słyszałam nic poza nieustannym hukiem. Ludzie cały czas mnie popychali, kilku chłopaków, ze szklankami taniego alkoholu w rękach, rechocząc, pociągali mnie za rękę. Nie chcąc zdradzić, kim jestem, rozpuściłam włosy i zaczęłam się uwaznie rozglądać za jakąkolwiek znajomą twarzą, ale nikogo nie widziałam, więc, ignorując dreszcze, podeszłam do ściany i z bezpiecznej odległości obserwowałam bawiacych się. 
- Więc jednak przyszłaś. - usłyszałam krzyk tuż obok mojego prawego ucha, lecz przy tym hałasie był niczym szept. Obróciłam się gwałtownie i dopiero po chwili zorientowałam się, że zderzyłam się z Noelem głowami. W ostatniej chwili podparłam sie ściany, ale niestety on nie miał tyle szczęścia. Runął na kamienną posadzkę.
- Jezu! Nic ci się nie stało, przepraszam! - uklęknęłam przy nim, ale po chwili zobaczyłam, ze się śmieje, więc wstałam i podałam mu rękę. - Nie strasz mnie tak.
- Przepraszam, ale to całkiem zabawna sytuacja nie uważasz? - złapał moją rękę i trzymał ją także po wstaniu, moim zdaniem nieco za długo, więc delikatnie ją odsunęłam. Wyraz jego twarzy się nie zmienił, nadal był radosny, ale zarazem tajemniczy. - Zatańczysz?
- Nie umiem. - odpowiedziałam szybko, bo taniec był ostatnią rzeczą, jaką miałam ochotę robić na tej imprezie.
- Każdy to potrafi, pomogę ci. - spojrzał na mnie zachęcająco. - Nawet nie musimy sie dotykać. 
Wzięłam głęboki wdech, bo miałam wrażenie, że czyta w moich myślach, ale po chwili się rozuluźniłam. Zapewne dotarł do niej mój jednoznaczny gest cofniecia ręki.
- Dobrze, ale tylko chwilę.
- Bardzo mi miło. - pokazał śnieżnobiałe zęby, ułożone w zjawiskowy uśmiech. Na jego twarzy odbijały się kolorowe reflektory i podkreślały idealne rysy jego twarzy.
Poszłam za nim nieco dalej, w głąb parkietu i zaczęłam się powoli poruszać w rytm muzyki. Nigdy wcześniej nie tańczyłam. Nigdy. Dla przyjemności, w domu, na imprezach, nigdy, Czułam się strasznie onieśmielona i szukałam jedynie pretekstu, żeby zejśc z parkietu, ale nagle usłyszałam głos Noela.
- Wiesz, bardzo ładnie dzis wyglądasz. - zaczerwieniłam się i modliłam sie w duchu, by w tym świetle tego nie zauważył. - Masz piękny naszyjnik.
Zesztywniałam. Zwrócił uwagę, to mogło coś znaczyć. Skończyłam swój niezdarny taniec i wpatrywałam się w niego.
- Czy ty... - nie umiałam dokończyć zdania.
- Ja... co? - miał poważny wyraz twarzy, ale w jego oczach grały iskierki rozbawienia. Rozejrzałam się i zobaczyłam Nathaniela wchodzącego do budynku. On był moim zbawieniem w tamtej chwili. Jednak on także nas zauważył i bynajmniej jego wzrok nie był szczęśliwy, wręcz pełen bólu.
- Muszę iść. - dobiegłam od Noela. Obejrzałam sie tylko raz i spodziewałam się szoku, smutku. Tymczasem zobaczyłam uśmiech, co całkowicie zbiło mnie z tropu.
- Cześć. - Nathaniel uśmiechnął się do mnie.
- Cześć. - spuściłam wzrok.
- I co? Jest bardzo źle? - zapytał.
- Mogło być lepiej. - odetchnęłam.
- Chodź, coś ci pokażę. - złapał mnie za rekę i pociągnął w tłum. Przeszedł mnie dreszcz. Czy oni naprawdę nie mogą się powstrzymać?
Zanim się spostrzegłam, przeszliśmy przez ogromne szklane drzwi i znaleźliśmy sie w pomieszczeniu wypełnionym kanapami. Było tu cicho, nawet bardzo w porównaniu z parkietem. Weszło tu zaledwie kilka osób, głównie pary, skłócone, lub przeciwnie - chcące poznac się bliżej. Nie mogłam powstrzymac się od lekkiego uśmiechu. 
Usiedliśmy na najbardziej oddalonych miejscach. Na stolikach stały szklanki z wodą i cytryną. Nathaniel wziął dwie i podał mi jedną z nich. Spojrzałam na nią krytycznie.
- Bez alkoholu? - zapytałam podejrzliwie.
- Bez, zero procent. - uśmiechnął się. Spróbowałam, miał rację.
Siedzieliśmy w milczeniu. Nathaniel wpatrywał się we mnie intensywnie, jednak nie onieśmielało mnie to, tak jak w przypadku Noela, który patrzył na mnie z namiętnością, kusząco, zaś on delikatnie, z nutą ciekawości. 
- O której to sie kończy? - zapytałam, by przerwać ciszę.
- Nigdy później niż północ, z tego co słyszałem. Ale jeżeli bedziesz chciała, wyjdziemy wcześniej. - odpowiedział spokojnym głosem.
- Nie ma problemu. Chcesz jeszcze wody? - podniosłam sie, by podejść do stolika, ale wtedy poczułam, ze nie mogę oddychać. Zaczęłam kaszleć, dusić się, nie mogłąm złapac powietrza, musiałam podeprzeć o oparcie kanapy.
- Claribel? Claribel! - Nathaniel natychmiast sie podniósł i złapał mnie za ręke. Tymczasem ja nieco sie uspokoiłam i wydusiłam jedynie:
- Zaprowadź mnie do łazienki. - było to jedyne miejsce, któe przyszło mi do głowy, a w którym mogłam być sama. Nathaniel złapał mnie pod rękę i szybko wyprowadził z sali, pod ostrzałem spojrzeń pozostałych przebywających tam osób.
Gdy szliśmy przez główne pomieszczenie przyciągnęliśmy także wiele spojrzeń. Wszysyc intensywnie na mnie patrzyli, nie odwracali wzroku, a ja nie miałam pojęcia dlaczego. Jednak sie nie ruszali.  Zauważyłam tylko jedną osobę, przebijającą się przez tłum i nawet nie musiałam na nią patrzeć, by wiedzieć kto to jest.
Po kilku minutach doszliśmy do łazienki. Puściłam Nathaniela, szybko weszłam do łazienki i zakluczyłam drzwi. Nagle poczułam ostry ból, jakby coś bardzo goracego dotykało mojej szyi. Krzyknęłam i do razu usłyszałam walenie w drzwi, ale je zignorowałam dotknęłam szyi i odruchowo chwyciłam łańcuszek. Zaczął parzyc moje ręce. Krzyknęłam po raz kolejny i zerwałam go. Ból zniknął i dopiero wtedy zobaczyłam, dlaczego ludzie tak sie patrzyli na mnie, gdy szłam.
Łańcuszek lśnił. Nie, świecił intesywnym niebiskim światłem. Zerknęłam w lustro po mojej prawej stronie i zobaczyłam coś strasznego. Cała moja szyja była poparzona, cała w bąblach, miejscami nawet zwęgliła mi sie skóra, ale nic nie czułam. Zero bólu.
Upadłam na kolana i zaczęłam płakać. W tym momencie ktoś wywarzył drzwi. Zobaczyłam tłum gapiów. Jednak nie to przykłuło moją uwagę. Na samym przodzie stali Noel i Nathaniel, jeden z nich trzymał metalowy drut. 
I co najgorsze, nie wyglądali na zaskoczonych.
Szybko wstałam, chwyciłam w rękę resztki łańcuszka i schowałam je do kieszeni. Przeszłam centralnie pomiędzy nimi dwoma i przebijając się przez tłum gapiów, wybiegłam z budynku. Ignorowałam słyszane co chwila "Czekaj" albo "Claribel". Dopiero przy wyjsciu zauważyłam, że wyłączono muzykę. 
Gdy znalazłam sie na zewnątrz, uderzył we mnie ostry chłód. Zaczęłam płakać. Na moment się odwróciłam i zobaczył dwie chłopięce postacie wybiegajace z domu i zatrzymujące sie kilka metrów przede mną. Patrzyłąm to na jednego, to na drugiego, łkając.
- Co się stało? - szepnęłam, ale wiedziałam, ze mnie usłyszeli. Jednak że odpowiedzią była cisza powtórzyłam, tym razem dużo głośniej. - Co sie stało?!
Widziałam odpowiedź w ich oczach, ale jej nie słyszałam. Zwiesili głowy.
Ja zaś nie mogłam wytrzymać. Pobiegłam przed siebie, byle uciec.

~N.~

Patrzyłem, jak biegnie w dal. Dlaczego jej nie powiedziałem? Co mnie powstrzymało? Teraz sie do mnie nie odezwie. Spojrzałem na stojącego obok mnie.
- Źle zrobiliśmy. - powiedziałem.
- Wcale nie. - odpowiedział, odwracając sie w moją strone. - Chcę żebyś wiedział, ze przegrasz.
- Dlaczego? - byłem zszokowany. 
- Bo ja naprawdę coś do niej czuję. Kocham ją. - wiedziałem, że nie żartuje.
- Ja też. - odpowiedziałem tym samym tonem.
- Na pewno nie tak jak ja.
- Zdziwiłbyś się. Ona jest dla mnie najważniejsza. Ja chcę, zebyś wiedział, że sie nie poddam. Nigdy. - spojrzałem prosto w jego oczy, identyczne jak moje.
- Ja także. Nigdy. - nie spuścił wzroku.
- A więc wojna.
- Wojna, bracie.
- Wiesz, że nigdy nie byliśmy braćmi.

-------------------------

Ale sie rozpisałam! Pół dnia mi to zajęło. Mam ogromną nadzieję, że chociaż wam sie podobało, bo napisanie tego kosztowało mnie sporo pracy i czasu.

3 komentarze:

  1. Extra! Bardzo mi się podoba :) jak tylko zobaczyłam, że jest nowy rozdział to od razu zaczęłam skakać z radości i rzuciłam się na kanapę z zaciekawieniem...

    OdpowiedzUsuń
  2. CHOCIAŻ WAM SIĘ SPODOBA?!
    Oj, ja sobie z tobą pogadam w piątek... ;*
    Rozdział jak zwykle super. Bardzo fajnie opisałaś imprezę u DJ-a...
    Pozdrawiam i całuję,
    Mimi xx

    OdpowiedzUsuń

Gorąco dziękuję za każdy komentarz, także ktytyczny, bo to mi niezmiernie pomaga.
Wyłączyłam weryfikację obrazkową, by było wam łatwiej komentować, bo wiem, jakie to odczytywanie jest irytujące.