piątek, 12 lipca 2013

~ 9 ~

~C.~
Nie mogłam uwierzyć w to, co umysł mi podpowiadał. Znałam tylko jedną osobę, która miała tak niesamowity kolor oczu.
Noel.
Czy to była prawda? Czy to naprawdę był on? Wydał mi się nieco inny niż wszyscy, wtedy, w szpitalu, tajemniczy, interesujący. A w Kurshum nie znalazł się przypadkowo. 
Wyszłam przez klapę w ślad za niebieskookim. Nie chciałam go gonić, nie miałam na to siły i brakowało mi motywacji psychicznej, ale też nie chciałam wiedzieć, kim był. Jeżeli jest mi dane to wiedzieć - pomyślałam - to wkrótce się to okaże. Wyszłam z parku i ruszyłam dalej, w stronę obrzeży Londynu. Słońce zaczynało się powoli chować za horyzontem.  Ludzie kierowali się do swoich domów, ale ja nie. Idąc patrzyłam na wszystkie strony, czy gdzieś nie czai się para pięknych, niebieskich oczu, ale ich nie znalazłam.
W miarę jak posuwałam się dalej, wokół mnie pojawiało się coraz mniej domów, ulice nie były tak zatłoczone, ludzie znikali niczym duchy. Tam wlaśnie, tak blisko krańców Londynu, mieściło się miejsce, do którego zmierzałam.
Dotarłam do celu. Zatrzymałam się, oparłam dłonie na kolanach i wzięłam kilka głębokich oddechów. Mój organizm, mimo zmęczenia tak długą wędrówką, szybko odzyskał siły. Podniosłam się. Spojrzałam do góry na smutny, zdobiony metalowymi liśćmi napis "Cmentarz Governouce". Po jego obu stronach rosły wiekowe dęby, a ich gałęzie uginały się tak, jakby chciały zaraz pożreć starą tabliczkę. Potrząsnęłam głową, by odrzucić od siebie ponure myśli i skierowałam się długą aleją w głąb tego ciemnego miejsca.
Cmentarz Governouce był bardzo stary, a na każdym kroku miało się wrażenie, że miała tu miejsce jakaś straszna rzeź. Większość grobów była totalnie zniszczona, nagrobki przełamane lub skruszone, zarośnięte mchami i otoczone gęstymi zaroślami. Droga też nie była w najlepszym stanie.
Zbiegłam ze wzgórza prosto na spróchniały most. Pode mną płynęła spokojnie wąska rzeka, otoczona wysokimi trzcinami. Po jej drugiej stronie było nieco mniej mrocznie. Kapliczka, choć stara, była w dobrym stanie. Czerwona cegła połyskiwała w blasku zachodzącego słońca, a w oknach mieniły się kolorowe witraże. Dróżka usypana ze żwiru wiodła przez brzozowy lasek. Nie było tam żadnych nagrobków, poza dwoma: Anny i Isabelli Heatings.
Byłam tu po raz pierwszy od pogrzebu babci. Zawsze sie bałam spojrzeć na tych, których utraciłam. Bałam się tej świadomości, że one już nie wrócą, straciłam je na zawsze. Zatrzymałam się, z uczuciem, że nie mogę podejść bliżej niż na te kilka metrów. Patrzyłam na znajome podobizny z nagrobkowych płyt. Wydawały się być tak blisko, ale jednoczesnie tak daleko. Wzięłąm głęboki wdech. Zrobiłam kilka kroków i uklęknęłam, trzymając dłonie na zimnym marmurze.
- Mamo, co mam robić? - zapytałam, jakby powietrze miało mi podać upragnioną odpowiedź. Mój świat wirował, a ja nie miałam z kim porozmawiać, nie znałam nikogo, kto by kiedykolwiek przechodził przez to samo. Rana na ręce, która mi nie szkodzi, dziwny głod, który nigdy nie ustaje, uczucie, że mój dom nie jest już moim własnym, tajemniczy niebieskooki, którym może się okazać jeden z najsympatyczniejszych chłopaków, jakich kiedykolwiek poznałam i jego naszyjnik. I tata...
Czułam, jak łza spływa mi po policzku. Co się ze mną stało? Zawsze byłam nieczuła, niewrażliwa, potrafiłam  poradzić sobie z każdym problemem niemal bez żadnych uczuć.
Łza skpnęła na ziemię. Za nią kolejna. I następna. I znowu to samo. Spojrzałam na babcię, ale miałam wrażenie, że płacze ze mną, mama też. Po chwili zaczął padać deszcz.
Płakałam na tyle długo, że przemokłam do suchej nitki. Słońce zaszło, a potem znów pojawiło się na niebie. Deszcz ustał. Usłyszałam cichy szmer rzeki. Podniosłam głowę i zobaczyłam piękne czerwone róże, rosnące na ogromnym krzewie. Podeszłam do nich i zerwałam tyle, ile mogłam. Krew wypływała z ran po kolcach, ale nie zwracałam na to uwagi. Ułożyłam dwa bukiety i położyłam je na nagrobkach, zdobiąc trawą i innymi roślinami. Poczułam się lepiej, pewniej. I miałam nowe postanowienie, któego nie mogłam anulować. Nigdy.
Musiałam dowiedzieć się, co sie naprawdę ze mną dzieje.
- Dziękuję... - szepnęłam w stronę nagrobków i posłałam całusa w stronę mojej zmarłęj rodziny. Zawróciłam  i ruszyłam w stronę domu.

~N.~

Nie było jej tam. Zniknęła.
Przeraziłem się. Jeżeli ją starciłem, nigdy sobie tego nie wybaczę. Miałem ochotę wstać i wybić szybę w jej domu. Zaczęłem gorączkowo myśleć.
Siedziałem w krzakach obo furtki całą noc, myśląc o tym, co się stanie, jeśli nie wróci. Ale wróciła. Ociekająca wodą w świetle poranka wyglądała niczym syrena. Włosy przybrały lekko rudawy oddcień, policzki sie zaróżowiły, oczy błyaszczały, jakby zabrały blask gwiazdom. Lekkim truchtem przebiegłą oddcinek od furtki do drzwi wejściowych i straciłem ją z oczu. Ale wiedziałem jedno:
Muszę ją poznać.
Wstałem i poczułem, że telefon w mojej kieszeni wibruje.
- I co? - to znowu Quentin. W nocy dzwoniłem do niego z dziesieć razy, by pomógł mi jej szukać. Ja nie mogłem, nie na ziemi. Nie miałem nawet normalnego lokalizatora.
- Wróciła. - odetchnąłem z ulgą, gdy powiedziałem to na głos.
- Masz szczęście. Wysłałem ci mudurek kujonku.
- Jak mogę ci podziękować?
- Jak będzie po wszytkim postawisz mi drinka. Lecę. Mam nie tylko twoje sprawy na głowie.
- Do zobaczenia.
Rozłączyłem się i ruszyłem w stronę swojego mieszkania.
Rozpoczęcie roku już za tydzień.

-------------------------

W 10 będzie już kolejny N. I szkoła :) Trochę głupio pisać o tym w wakacje, ale cóż.
Ten jest trochę nudny, ale trzeba jakoś budować wasze napiecie :)

3 komentarze:

  1. Wcale nie jest jakoś przeraźliwie nudne. W każdym razie - mnie zainteresowało. Miło mi się czyta to co piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  2. 36 years old Geologist II Danielle Cameli, hailing from McCreary enjoys watching movies like "Resident, The" and Skateboarding. Took a trip to Works of Antoni Gaudí and drives a Alfa Romeo Tipo 256 Cabriolet Sportivo. mozesz szukac tutaj

    OdpowiedzUsuń

Gorąco dziękuję za każdy komentarz, także ktytyczny, bo to mi niezmiernie pomaga.
Wyłączyłam weryfikację obrazkową, by było wam łatwiej komentować, bo wiem, jakie to odczytywanie jest irytujące.