czwartek, 2 stycznia 2014

~ 20 ~

~C.~
Weszłam do domu, nieobecna myślami. Jak przez mgłę słyszałam krzyki taty i Patricii, którzy starsznie denerwowali sie tym, ze mnie nie było tak długo, ale ignorowałam ich, właściwie nawet nie spojrzałam. Wspiełam sie po schodach do swojego pokoju, zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam sie na łóżko, ukrywając twarz w dłoniach.
Spodziewałam sie wszystkiego. Dziwnych wiadomości, eksperymentów, porwania, ale nie tego. Nie spodziewałam się miłego wieczoru z przystojnym, normalnym chłopakiem, dodatkowo zakochanym we mnie. 
Myslami szukałam w tym wszystkim podstępu, czegokolwiek podejrzanego. Może Noel chciał, żebym mu zaufała, uwierzyła, a potem... sama nie wiem co. Ja przecież nic nie wiem. Ponad to, miałam być silna, nie dać się zmanipulować, a teraz najwyraźniej on maniupuluje mną. Gdybym powiedziała, że nic to dla mnie nie znaczyło, byłoby to okropne kłamstwo. Skóra mi pulsowała w miejscu, gdzie jego usta dotknęły mojego policzka, czułam tam nadal jego oddech, a mój jeszcze nie zwolnił. Wpatrywałam sie w sufit i widziałam tam jego twarz.
Szybko wstałam i poszłam do łazienki. Nie mogłam wytrzymać. Przez długi czas po prostu stałam pod prysznicem i pozwalałam gorącej wodzie oblewać moje roztrzęsione ciało. Jednocześnie próbowałam podsumować to, czego tak naprawdę się dowiedziałam. Jest taki jak ja, ma na ręce identyczny tatuaż. Ma dziwną rodzinę. I... to wszystko. Całe popołudnie, i wiem tylko tyle. Albo aż tyle.
Robiłam wszystko, żeby tylko siedzieć w łazience jak najdłużej, bo wiedziałam, co będzie, gdy wyjdę. Dlaczego nie dzwoniłaś? Gdzie byłaś? Z kim byłaś? Chciałam uniknąć tych idiotycznych pytań, bo i oni, i ja wiedzieliśmy, ze nie odpowiem.Użyłam wszystkich możliwych kremów, których przedtem nawet nie tknęłam, umyłam włosy, zgoliłam nogi. Gdy w końcu stałam na środku pokoju w ręczniku, bez kolejnego specyfiku, którym mogłabym przedłużyć pobyt w łazience, wyszłam prosto do siebie. Ubrałam się w piżamę i czekałam cierpliwie, aż tata wejdzie i na mnie nakrzyczy. Minęła minuta, dwie, potem dziesieć, i nie dość, że nic sie nie działo, to ja coraz więcej myślałam. Nie mogłam na to pozwolić. Poszłam spać.
To była bezsenna noc. Tych kilka minut, kiedy mojej głowy nie zaprzątał Noel, i kiedy mogłam zasnąć, pozbawiały mnie koszmary. Śniło mi się, że umieram. Za każdym razem inaczej. Raz nawet własny ojciec wbił mi nóż w plecy, ale nigdy nie wiedziałam dlaczego. Po prostu ginęłam. W końcu zaprzestałam tych rozpaczliwcyh prób zaśnięcia i wstałam. Podeszłam do okna. Czy znowu zobaczę tam tajemniczą postać? W duchu na to liczyłam. Odsłoniłam zasłony. Stał tam. W kapturze, ciemny, tajemniczy. Tym razem się nie schowałam. Patrzyłam na niego. Choć nie widziałam jego twarzy, wiedziałam, ze on także na mnie patrzy. Nagle stało się coś, czego sie nie spodziewałam. Najpierw odwrócił wzrok. Spojrzał w bok. Także to zrobiłam. Nadchodziła stamtąd inna osoba, ubrana identycznie jak on. Rozmawali, a ja się przypatrywałam.

~N.~
- Uważaj, bo w końcu zadzowni po policję. - usłyszałem wołanie. Odwróciłem wzrok od jej twarzy skąpanej w promieniach ksieżyca. To był on. Przeklnąłem po nosem.
- Nie zrobi tego. Wiem.
Zaśmiał się.
- Dlaczego? - nagle jego twarz spoważniała. - Jak śmiesz?
- O co ci chodzi? - domyślił się. Już nie żyję- pomyślałem.
- Już ty wiesz o co. Nie wiesz, że kremindi jest zakazane?
- Chyba u was.
- Nie oszukuj, tak mówi Wspólne Prawo. Znasz je, musisz, skoro wyszedłeś z podziemi.
- I co mi zrobisz? Zabijesz?
- Wiesz, że mogę.
- Wiem.
- A ty nie możesz nic mi zrobić. Jeżeli jeszcze raz wtargniesz do jej umysłu, zabiję cię. Jeżeli mamy grać, grajmy uczciwie.
- Grać? Od kiedy to jest gra?
- Nie gra, a wyścig, bracie. Chcesz tego, czy nie, przegrasz.
Obrócił sie i zrobił kilka kroków, jednak po chwili sie zatrzymał.
- Wiesz co? Nie mogę puścić ci tego płazem. Claribel to nie człowiek, żeby tak ją traktować.
Nagle zrobił szybki obrót i jednym skokiem znalazł się przy mnie. Zanim zdążyłem sie ruszyć, jego pięść z impetem uderzyła w moją szczękę. Siła włożona w ten cios była tak wielka, że powaliła mnie na ziemię. Poczułem jak krew napływa mi do buzi. Chciałem sie podnieść, ale jego stopa przygwoździła mnie do chodnika. Jęknąłem.
- Jestem silniejszy od ciebie. Nie zapominaj o tym. Pojaw się tu jeszcze raz, a nie żyjesz.

~C.~
W momencie, w którym padło uderzenie, wydałam cichy okrzyk. Nie tego się spodziewałam.
Nie powinnam byla na to patrzeć, to nie moja sprawa. Nie wiem dlaczego, nagle mój pociąg do patrzenia przez to głupie okno zniknął. Położyłam sie do łóżka, choć nie byłam zmęczona.Wyjęłam kartkę i długopis i zaczełam rysować. Nigdy wczesniej nie miałam takiej potrzeby, ale teraz takie bazgrolenie było idealne na zabicie czasu. Gdy przez zasło przebily sie pierwsze promyki słońca, wstałam i zaczęłam przygotowywać się do szkoły, przez co zapomniałam nieco o moich zmartwieniach. Zwyczajne czynnosći mnie uspokajały. Gdy już byłam ubrana w mundurek, zeszłam na dół z chęcią zjedzenia śniadania, ale ukłucie w brzuchu przypomniało mi, jakie to bezsensowne. Uczucie ulgi po tym, jak Nathaniel poczęstował mnie kanapkami, zniknęło całkowcie i powróciły dawne tortury. Cóż, trzeba to znieść z godnością. Usiadłam zwyczajnie w kuchni. Gdy tata zszedł, ubrałam kurtkę i wpakowałam się do samochodu, bez powitania. Bałam sie, że jakakolwiek rozmowa przywróci temat mojej długiej nieobceności poprzedniego wieczoru. Nagle coś do mnie doatrło.
Dzisiaj będę musiała zmierzyć sie z Noelem.

---------------------------
PRZEPRASZAM WSZYSTKICH!!! Nie było mnie długo, bo miałam dużo roboty w domu, a poza tym nie miałam zupełnie pomysłu, ale wróciłam, i mam już kilka niezłych pomysłów na następne rozdziały. Moja droga N., ta 20 jest dla ciebie!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Gorąco dziękuję za każdy komentarz, także ktytyczny, bo to mi niezmiernie pomaga.
Wyłączyłam weryfikację obrazkową, by było wam łatwiej komentować, bo wiem, jakie to odczytywanie jest irytujące.